Co nowego w muzeum?

Tajemnice Tatr, część 1: Znaki poszukiwaczy skarbów w Dolinie Kościeliskiej

Tajemnice Tatr, część 1: Znaki poszukiwaczy skarbów w Dolinie Kościeliskiej

Rozpoczynamy wakacyjny cykl Muzeum Tatrzańskiego: “Tajemnice Tatr”. Jest to seria nowych tekstów pracownika Muzeum, Wojciecha Szatkowskiego, będą to mało znane ciekawostki topograficzne, podobnej treści historie, tajemnicze zaginięcia turystów i niewyjaśnione zagadki, związane z naszymi najwyższymi górami. Nie zabraknie oczywiście ciekawostek przyrodniczych. Liczymy, że cykl ten spotka się z Państwa zainteresowaniem i serdecznie zapraszamy do lektury.

 

Zacznijmy od znaków, pozostawionych na skałach przez tych, którzy wytrwale szukali w Tatrach wszelakich skarbów. Począwszy od XIII wieku, czyli od czasu, kiedy skalne góry na granicy Polski i Węgier nazwano “Tritri, Tatri, Turkuł”, wierzono, że są one miejscem magicznym, a jak magicznym, to takim, które kryje skarby. Złoto i srebro, rudy miedzi i żelaza oraz inne cenne metale. Zagrabione liczne zbójnickie dobra i zaklęte skarby. W spiskach poszukiwaczy skarbów czytamy, że po co by Pan Bóg stworzył takie góry jak Tatry, jak nie na miejsce na skarby. Pewne jest jedno. Poszukiwacze skarbów i górnicy byli pierwszymi, którzy odwiedzili te góry. Byli nawet w Tatrach przed góralami. W XVI wieku zaczęto w Tatrach wydobywać naturalne skarby: rudy złota, srebra i miedzi. Pierwsze kopalnie powstały po południowej stronie tych gór, na terenie dzisiejszej Słowacji, to jest w Dolinie Koprowej i w masywie Krywania. Do dzisiaj zachowała się w tym masywie złota sztolnia, wykuta w litej skale w rejonie Maćkowej Perci. Po stronie polskiej, za sprawą Jagiellonów, pierwsze ruszyły sztolnie i kopalnie w Dolinie Kościeliskiej, gdzie już od 1502 r. wydobywano rudy srebra i miedzi w kopalni, jak podają ówczesne źródła,  położonej “trzy mile za Nowym Targiem”.

Do roku 1537 r. poszukiwano w Dolinie Kościeliskiej rud złota, srebra i miedzi. Potem w wieku XVIII zaczęto szukać rudy żelaznej. Na Polanie Stare Kościeliska powstał duży ośrodek górniczy. Najważniejszą centralą tatrzańskiego górnictwa i hutnictwa stały się Kuźnice. Pozostałością po tych czasach jest kamień ze złotego młyna, na którym stoi Krzyż Pola, u wylotu niewielkiej Dolinki Smytniej. Nazwy: Stara Robota, Trzydniówka, Banisty Żleb, Żeleźniak i inne. Sztolnia “Schwarze Turm” – czyli Czarne Okno w zboczach góry Ornak i kopalnia “Na kunsztach” na Pysznej. Ponoć na zachodnich stokach Ornaku od Starej Roboty jest widoczne wejście do sztolni, lecz żaden śmiałek nie odważył się tam wejść i może dobrze. Bo to jest bardzo niebezpieczne i wejście i przejście przez wąskie korytarze grożą zawaleniem i śmiercią. Nawet wysoko na północnych stokach Starorobociańskiego, na wysokości około 2000 m.n.p.m, znajdowało się pole górnice „Aleksandra”, gdzie wydobywano rudę żelazną. Nieopodal ścieżki pod Reglami w Małym Żlebku także miała się znajdować mała kopalnia, tak samo na Miętusiej. Po górnikach dwieście lat później pojawili się na Podhalu śmiali ludzie. Nic im nie było straszne i nie bali się zaryzykować życia – byli to poszukiwacze skarbów. Cześć z nich skarby znalazła – to pewne, inni odszukali w górach tylko śmierć…

Jednak dla nich z XVIII wieku, a wtedy było ich ponoć w tych górach najwięcej, Tatry były miejscem konkretnych poszukiwań ukrytych wcześniej skarbów. Pomagać w nich miały liczne naskalne znaki: krzyże, strzały, hostie, daty i nawet nazwiska. Wyryte w znanych poszukiwaczom miejscach. Najwięcej ponoć było ich w Dolinie Kościeliskiej. Na Kończystej Turni, jak dr Konstanty Stecki pisze w swoim artykule w “Wierchach” 1923, widoczne są wielkie krzyże, wpisane w koło. Znaki poszukiwaczy skarbów znajdowały się także na samym początku szlaku do Wąwozu Kraków, w Żlebie Wysranki (tam ponoć w skale wyryta była data z XVI wieku), w rejonie Bramy Kraszewskiego, na Zbójnickiej Turni i liczne w rejonie Gubalca. Ostatnim, który je dokładnie opisał był oprócz Steckiego Stefan Zwoliński. Było to pięćdziesiąt ponad lat temu.

Było ich ponoć jeszcze w początkach XX wieku w Tatrach bardzo wiele. Niestety. Większość z nich przegrała walkę z bezlitosnym czasem. Pokryły je swą zielonością tatrzańskie mchy, częściowo wyblakły bądź całkiem pozarastały i zniszczały. Dzisiaj są już bardzo trudne do odnalezienia i nie sposób je dostrzec. Pozostały tylko w pamięci ludzi, którzy pamiętają o tym “jak to drzewiej bywało” i w muzealnych annałach. Dla nas, miłośników tych gór, w ogóle i szczególe, swoistym skarbem są szlaki, widoki, przyroda, zwierzęta i magia tych gór, którą każdy odnajduje po swojemu.

Tekst i zdjęcia: Wojciech Szatkowski/Muzeum Tatrzańskie

Wpisz szukane wyrażenie