Tajemnice Tatr, cz.2: Zbójnicka legenda
Nazywano ich „zbójnikami”, „beskidnikami”, czy też w Bieszczadach „tołhajami”. Zbójnik musiał posiadać wiele nieprzeciętnych cech charakteru. Miał być silny, sprytny i przebiegły, odważny aż do szaleństwa i obdarzony ogromną siłą. Zabierał bogatym, a dawał biednym. Wyróżniał się strojem, bronią i pewnością siebie. Czy rzeczywiście tak było? W drugim odcinku „Tajemnic Tatr” opowiemy o tych, co chadzali za bucki. O tatrzańskich zbójnikach – z jednej strony obrońcach wolności, ale też brutalnych łupieżcach.
W poszukiwaniu zbójnickiej legendy udajemy się w góry Słowacji. Najsłynniejszym karpackim zbójnikiem był oczywiście Juraj (Jerzy) Jánošík (1688-1713) z Terchovej, położonej w górach Małej Fatry na Słowacji, nieopodal Żyliny. Ten niezły żołnierz, wziął udział w powstaniu Rakoczego. Potem poznał Tomasza Uhorczika, herszta zbójników, któremu pomógł uciec z więzienia i przystał do jego towarzystwa. Było to w roku 1710, kiedy Janosik miał 22 lata. Rok później został harnasiem i atakował kupców, podążających szlakiem polsko-węgierskiego pogranicza, ludzi zamożnych, plebanów, karczmarzy i innych. W Tatrach nigdy go nie było. Schwytany zimą w roku 1713 został stracony przez powieszenie na haku za żebro w Liptowskim Mikulasza. Jakie życie taka śmierć. Okrutny był koniec zbójników. Był to żywot krótki, obrosły w szaleństwo, okrucieństwo, ale zawsze kończył się tak samo. Dla przywódcy – czyli harnasia, przeznaczony był hak, dla pomniejszych zbójników stryczek. Niektórych łamano kołem i ćwiartowano. Taka była kara za zbójnicki proceder. Zawsze tak ostra i okrutna, by miała przestrzec innych przed pójściem za bucki.
Na Podhalu w dawnych czasach nie brakowało zbójników. Dodatkowego kolorytu Tatrom dodaje właśnie zbójnicka legenda. I chociaż w tych najwyższych górach Polski i Słowacji nie było nigdy Janosika, to lokalni zbójnicy także byli słynni. Wojtek Mateja, Tylka, Kubiniec, Suleja i inni. Oni też mieli w tych górach i dolinach zakopywać skarby, o których pisał potem Eljasz Radzikowski. W zakopanych kotlikach pełno było złotych i srebrnych monet. Ponoć młody juhas na Goryczkowej Przełęczy znalazł taki zbójnicki kotlik. Legenda legendą, ale zbójnickie znaki znajdziemy nieco powyżej Bramy Kraszewskiego, w żlebie rozpoczynającym dolinę Pod Wysranki. Do bram tej dolinki, stanowiącej wschodnie odgałęzienie Doliny Kościeliskiej dojdziemy po drodze do Jaskini Mroźnej. Niestety, widać tylko jej mały fragment. Dalej jest rezerwat i wstęp jest zabroniony. I właśnie w dolnym fragmencie tej dolinki wycięte na skałach były nazwiska kościeliszczańskich zbójników: Tylka, Kubiniec i Jan Staszel, oraz tajemniczy, a mocno zachęcający napis: „Sukaj a najdzies”, co oznacza „szukaj a znajdziesz”. Zbójnickie znaki w tej dolinie to norma, bo ponoć Zbójnickie Okna były pełne zbójów, którzy stąd mieli znakomity wygląd na dolinę. W tym rejonie występują inne zbójnickie nazwy: Zbójnicka Igła, Zbójnicka Turnia, Niżni i Wyżni Zbójnicki Przechód. Dzisiaj o nich wspominają tylko przewodnicy tatrzańscy, zwłaszcza ci, którzy lubują się w tego typu opowieściach. Na Słowacji jest też Zbójnicka chata – znane schronisko w Dolinie Staroleśnej, a w wielu karczmach u naszych południowych sąsiadów znajdziemy informację, że z pewnością bywał tutaj słynny Juraj Janosik. Największe nasilenie zbójnictwa miało miejsce w XVII i XVIII wieku. Od roku 1830 zbójnictwo zaczęło powoli zanikać. Zniknęło z końcem XIX wieku.
Jednym z ostatnich zakopiańskich zbójników był słynny Wojtek Mateja, który według dawnych dokumentów pochodził z Zakopanego lub z Czerwiennego. Zbójecki proceder uprawiał przez szereg lat w dość licznym „towarzystwie”. Opowiadał o tym niemniej słynny Sabała, który wspomniał kiedyś „jak Mateja okradł karcmę w Orawicach śpiewajęcy”. Zakopiański zbójnik napadał więc na dwory i karczmy, okradał baców z serów, a za ukradzione pieniądze, jak to prawdziwy zbójnik, urządzał pijatyki i zabawy. Ukrywał się w niewielkiej, reglowej Dolince ku Dziurze, gdzie w jaskini ponoć schował część zagrabionych kosztowności. Miał też piękną narzeczoną – Kaśkę, którą zwał pieszczotliwie Kacką. Do zaprzestania zbójnickiego procederu namawiał Mateję ksiądz Józef Stolarczyk: – A ja ci, Wojtuś powiadam, że kto chodzi poza bucki [na rozbój], zwykle na bukowej gałęzi kończy, a za twoją duszę ja odpowiadam przed Bogiem, przestań głupiej roboty, bo przyjdę do ciebie z bukową palicą i złoję skórę tak, że ci się musi rozboju odechcieć. Został w końcu schwytany i skazany na dziesięć lat więzienia. Zmarł w roku 1875 r. w więzieniu w Nowym Wiśniczu. Po jego śmierci rozgorzały wśród zakopiańskich młodzieńców zabiegi o rękę pięknej Kacki, ale wszystkie skończyły się nieszczęśliwie. Postać Wojtka Mateji znalazła się w naszej literaturze. Pisze o nim Tadeusz Malicki w opowiadaniu „Wojtek Mateja” (zbiór Ludzie z gór, Warszawa, 1939). Jego postać znajdziemy też w „Rodzie Gąsieniców” Józefa Kapeniaka.
Najsłynniejszymi zbójnikami w Karpatach Zachodnich byli: Ondrasz czyli Ondraszek (1680-1715) z Beskidu Śląskiego, Jerzy Proćpak (1766-95) z Żywiecczyzny, Michał Wdowiec (Vdovec) – czyli Wdowczyk (1803-32) z Gemeru i najsłynniejszy z wszystkich Juraj Jánošík, znany w Polsce jako Janosik. W Bieszczadach Wschodnich legendarny był Dobosz. Na Podhalu bardziej znanymi zbójnikami byli: Tatar, Mateja, Gadeja, Marduła, Nowobilscy i inni. Za zbójnika podawał się także Sabała. Poświęcano zbójnikom konferencje naukowe, całkiem poważne książki i sporo także niepoważnych. Filmy i słuchowiska radiowe. Bo legenda, taka jak ich, jest na tyle atrakcyjna, że przetrwała do czasów nam współczesnych. I przetrwa dalej…
Prawda o zbójnikach nie jest już tak piękna, jak ta legenda. Byli to ludzie często okrutni, mściwi i bezwzględni. Pojmanych nieszczęśników często zabijali. Torturowali okrutnie schwytanych ludzi. Zagrabionych bogactw wcale nie przekazywali biednym. Zakopywali je dla siebie. W naszych czasach z pewnością nie chcielibyśmy ich spotkać. Obrośli jednak legendą, którą ugruntował Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Marek Perepeczko, który tak znakomicie wcielił się w rolę Janosika i inni.
Tekst i zdjęcia: Wojciech Szatkowski/Muzeum Tatrzańskie
Drzeworyty autorstwa Władysława Skoczylasa