Tajemnicze Tatry, cz. 14 Kozi Wierch i tajemnice zjazdu na nartach Zaruskiego i Borkowskiego
Dzisiaj Muzeum Tatrzańskie w cyklu „Tajemnicze Tatry” wraca w Tatry Wysokie. Kozi Wierch jest szczytem, na który skierujemy swoje kroki, idąc tam śladami pierwszych zimowych zdobywców: Mariusza Zaruskiego i Józefa Borkowskiego. Przy okazji kilka ciekawostek z ich zjazdu narciarskiego z Koziego Wierchu, wykonanego w kwietniu 1907 roku.
Kozi Wierch 2291 m. jest położony w bocznej grani biegnącej od Świnicy, pomiędzy Kozią Przełęczą Wyżnią, a Kozim Murem, pod którym od pd. strony biegnie Orla Perć aż do Przełączki nad Dolinką Buczynową. Jest to najwyższy szczyt, w całości położony po polskiej stronie Tatr. Pierwszymi zdobywcami byli latem ks. Eugeniusz Janota i Maciej Gąsienica-Sieczka w 1867. Nazwa pochodzi od licznych tutaj kiedyś kozic. Liczne szlaki o różnym stopniu trudności. Świetny punkt widokowy. Piękny cel wysokogórskiej wycieczki narciarskiej. Zimą pierwsi byli tutaj Mariusz Zaruski i Józef Dunin Borkowski (na nartach) w kwietniu 1907 roku. Narciarze przyszli do „piątki” z Zakopanego przez Halę Gąsienicową i Zawrat. Zaruski z Borkowskim spędzili noc w zimnym, bo niezagospodarowanym schronisku Zejsznera przy Wielkim Stawie Polskim. Śniegu było moc. Spod niego wystawała tylko kalenica dachu schroniska, a do drzwi trzeba się było dokopać. Było zimno, a znalezione gałęzie kosówki starczały tylko na około piętnaście minut ogniska. Mimo tych niedogodności obydwaj narciarze nie narzekali. Spędzili mroźną, tatrzańską noc. Rano wstało słońce i po posiłku ruszyli na Kozi. Warto dodać, jakiego sprzętu używali. Ciekawe, ale w swoich notatkach Zaruski o tym nie wspomina, a są to sprawy dla tej wyprawy kluczowe. Rok 1907 był dla narciarstwa zakopiańskiego przełomowym. Przejście Zawratu i zjazd z Koziego były wycieczkami na nartach, jakich wcześniej praktycznie nikt nie organizował. Chodzi mi zarówno o ich długość, jak i poziom trudności. Ich przeprowadzenie wymagało odpowiedniego sprzętu. Były nim nowoczesne narty i wiązania. Wtedy właśnie (1906 lub 1907) do Zakopanego dotarły ze Lwowa świetne wiązania pomysłu znanego narciarza Mathiasa Zdarsky’ego. Pierwsi używali ich narciarze lwowscy. Było to wiązanie metalowe, świetnie trzymające stopę w narcie, umożliwiające zjazdy nawet największymi stromiznami. Mając taki sprzęt Zaruski na długie lata stał się niedoścignionym mistrzem turystyki narciarskiej.
Przyjrzyjmy się jego narto i wiązaniom, nazywanym wtedy „ski” i „więźbą”, bo tak mawiano wtedy o wiązaniu. Mathias Zdarsky dzięki tym wiązaniom, które sam wymyślił i krótszym od norweskich i fińskich nartom lilienfeldzkim (od Lilienfeld w Austrii), stworzył własny, alpejski styl jazdy na nartach, zwany szkołą alpejską. Opisał go w swym przewodniku “Alpine Skilauf Technik” (1896). Historycy narciarstwa uważają, że Zdarsky jeździł niezwykle śmiało i dynamicznie i nigdy nie siadał na kiju, był mistrzem stromych stoków, potrafił wykonać swój łuk alpejski na 50% spadku. Podobnie śmiało jeździł Mariusz Zaruski. Rzadko upadał. Jeździł pewnie i był jednym z pierwszych instruktorów narciarskich w Polsce. Nie cofnął się przed najstromszymi stokami tatrzańskimi. Przykładem odwagi Zaruskiego jest na przykład zjazd narciarski Zdyba i Zaruskiego ze szczytu Kościelca (1911) oraz zjazdy z Koziego Wierchu i Zawratu (1907). Szkoła Zdarsky’ego stała się niezwykle popularna wśród alpejskich i tatrzańskich turystów jako niezwykle prosta, a zarazem skuteczna w terenie. Początki tatrzańskiego i karpackiego narciarstwa to turystyka narciarska. Narty były środkiem dzięki któremu można było zaglądnąć do serca gór zimą. Dlatego nikt nie jeździł dynamicznie, szybko, wiązania były przystosowane do jazdy opornej. Sam Zdarsky udzielił polskim narciarzom nauki jazdy na nartach we Lwowie w styczniu roku 1906 , o czym pisał Roman Kordys. Ponadto, tak jak to było powiedziane, Zdarsky wymyślił krótszą od norweskiej nartę lilienfeldzką (od 190–240 cm długości). Przewodniki i cenniki austriackie opisywały trzy rodzaje takich nart. Narta ta nie posiadała rowka, charakterystycznego dla nart norweskich, którego przeciwnikiem był sam twórca szkoły alpejskiej. Wiązania lilienfdeldzkie pasowały praktycznie do każdego buta, ponieważ było kilka możliwości rozsuwania lub zmniejszania wiązania. Były więc bardzo praktyczne. Jedyną wadą tego wiązania była jego waga. Doświadczenia szkoły alpejskiej opisali w swym przewodniku H. Bobkowski i M. Zaruski w roku 1908.
Mariusz Zaruski tak opisuje to wejście na nartach na Kozi w książce „Na bezdrożach tatrzańskich” (pierwsze wydanie 1923, Warszawa): „Z jednej strony posępna, czarna ściana Zawratowej Turni – lodowe wieńce i pióropusze zdobią jej rozpadliny, z drugiej zwały śniegowe Małego Koziego Wierchu o kształtach najfantastyczniejszych… Blisko przełęczy śnieg był tak twardy, że tylko z wielkim wysiłkiem, podpierając narty ostro kutymi kijami, zdołaliśmy na grań się wydostać. Opis wycieczki znalazł się także w „Taterniku”.
Jak Zaruski pisał trudny był zjazd z jego wierzchołka?: – Śnieg był wyborny do jazdy, zbyt tylko poorany bruzdami, wskutek czego jazda była właściwie bujaniem po śniegowych falach, na które narty wślizgiwały się bez trudu, jeszcze łatwiej z wierzchołków spadały… Zażyliśmy w całej pełni rozkoszy tej długiej i stromej jazdy i tegoż dnia przez Świstówkę dostaliśmy się do Morskiego Oka. Na Opalonem natrafiliśmy na “szreń”, twardą skorupę śnieżną – w rodzaju szkła chropawego, która jednolitą warstwą pokrywała całe zbocze od szczytu aż na dół. Nartami kierować na takiej lodowatej powłoce nie masz możności, przebyliśmy też tę cała przestrzeń, jadą “poprzecznie”, tj. nie w kierunku końców nart, ale pod kątem prostym do ich długości. Ponadto Zaruski zdobył na nartach wiele innych trudnych szczytów i przełęczy tatrzańskich np. Bystrą (2250 m) – najwyższy szczyt w Tatrach Zachodnich, Żółtą Turnię, jako pierwszy narciarz dokonał z towarzyszami narciarskiego przejścia trasy Szczyrbskie Jezioro – Zakopane przez Przełęcze: Koprową, Zawory i Gładką, przeszedł w zimie jako pierwszy odcinki Orlej Perci. Zdobył też Kasprowy Wierch, Giewont, Skrajną i Pośrednią Turnię. Warto zaznaczyć, że oczyszczał polską terminologię związaną z narciarstwem z obcych naleciałości, wprowadzając od nowa do polskiej literatury słowo “narty”. Wywiązała się w tej kwestii wymiana zdań między nim a Romanem Kordysem. Zaruski początkowo chciał wprowadzić słowo “łyże” do krajowej terminologii narciarskiej, gdy jednak Kordys pokazał mu, że słowo “narty” było już wcześniej wykorzystywane w polskich źródłach, przyjął jego argumentację. I tak pisząc o Kozim Wierchu dobrnęliśmy do jakże ciekawym korzeni polskiego narciarstwa. Mariusz Zaruski odegrał w tym okresie pierwszorzędną rolę. Nadchodzi zima, a po niej wspaniała tatrzańska wiosna. Korzystajmy z uroków Koziego Wierchu idąc śladami Zaruskiego i Borkowskiego. Osobiście podziwiam ich umiejętności i odwagę. Szczyt osiągniemy w trzy godziny od schroniska. Na nartach skiturowych lub w rakach. I zachwyćmy się panoramą z tego pięknego wierchu.
Tekst: Wojciech Szatkowski/Muzeum Tatrzańskie