Tajemnicze Tatry, część 21. Dolina Kościeliska – majstersztyk przyrody…
Stefan Żeromski nazwał Dolinę Kościeliską „majstersztykiem przyrody”. Miał rację. To dolina, w której jest dosłownie wszystko. I ładne widoki, wysokogórskie szlaki, urokliwe partie leśne, małe jeziorko (Smreczyński Staw) i wspaniałe panoramy. W kolejnej części „Tajemnic Tatr” zabieramy Państwa na spacer do tej doliny, do schroniska na Hali Ornak, na Tomanową i nad Stawek Smreczyński.
Dolina ta od XIX wieku należała do obowiązkowo odwiedzanych przez ówczesnych tatrzańskich turystów. Jej liczne zalety i nieliczne wady zachwalał w swoim przewodniku z 1870 roku Walery Eljasz Radzikowski. Zalecał on dotarcie do doliny góralską furką. Pisał: – „Ponieważ odległość doliny Kościeliskiej od Zakopanego wynosi (jedną milę) więcej niż 8 kilometrów, zatem trzeba do niej zajechać a potem ją na miejscu piechotą zwiedzać. Furmani wyrobili sobie drogą taksę za przejazd i jeszcze nie chcą stosować się do cennika, i to jest przyczyną, że zwiedzanie Doliny Kościeliskiej zależy teraz od furmanek. Taksa całodzienna jest tak droga (za pół dnia jednokonka 2 złr. Za cały dzień 4 złr., dwukonne budki płaci się podwójnie), iż wyjazd tamże uważać trzeba za wyprawę, a nie za przechadzkę, którą by się chętnie raz wraz powtarzało. … Najkorzystaniej byłoby wybierać si ę z Zakopanego do Doliny Kościeliskiej rano koło 9 godz., zwiedzać j ą w południową porę, a wracać przed wieczorem. Ułatwia taką wycieczkę gospoda dworska zbudowana w Kościeliskach, gdzie można dostać wszelkiego pożywienia i napojów. Jest w niej nawet kilka pokoi do zamieszkania” (s.85).
Pewne uwagi z przewodnika Eljasza odnoszą się do stroju XiX-wiecznego turysty. „Także trzeba pamiętać o noszeniu odzieży i żywności w czasie zwiedzania doliny, iżby przywieść ze sobą służącego, lub furmana zobowiązać do tej posługi, gdyż inaczej samemu wypadnie pakunki dźwigać. Ociągać się nie można na znalezienie p/pomocy w dolinie, gdyż juhasi lub jacykolwiek inni górale każą sobie w Kościeliskach bezczelnie opłacać najmniejszą usługę” (s. 87). Opisywał też Bramę Kraszewskiego. „Poza źródliskiem tem osobliwem dolina się zwęża, tworzy jakby bramy dla przepuszczenia potoku, obok którego drogę sztucznie wyrobiono. Po wschodniej stronie w skale mieści się tablica marmurowa, położona przez Tow. Tatrzańskie „w uczczeniu półwiekowej pracy J.I. Kraszewskiemu” w r. 1879. Na zachodnią stronę doliny przechodzi się po mostku. Brama ta nosi imię Kraszwewskiego” (s. 90). W godzinę – półtorej dochodzimy do schroniska PTTK na Hali Ornak. Odpoczywamy tutaj, po to, by skierować swoje kroki do nieco schowanej na południowy-wschód, a niezwykle pięknej – Tomanowej.
Dolina Tomanowa w moim przypadku, budzi wyjątkowy sentyment, gdyż była jednym z pierwszych miejsc, które odwiedziłem piezo i na nartach turowych w Tatrach. Dlatego polecam ją zawsze, jako cel pięknej wycieczki narciarskiej. W tamtych czasach można było jeszcze wejść na Tomanową Przełęcz (1686 m). Obecnie jest to zabronione. Powiedzmy parę słów o miejscu, z którego będziemy zjeżdżać. Dolina Tomanowa znajduje się w polskiej części Tatr Zachodnich. Jest doliną boczną Kościeliskiej. Warta jest wycieczki ze względu na malowniczość krajobrazu wysokogórskiego i widoki, zwłaszcza z górnych partii. Otaczają ją następujące szczyty i wzniesienia: lesisty Gubalec (znaki poszukiwaczy skarbów), Smreczyński Żar, Tomanowy Grzbiet, Ciemniak, skałki Stoły, Przełęcz Tomanowa, Suchy Wierch Tomanowy, Tomanowy Wierch Polski i Smreczyński Wierch. Po przeciwnej stronie dolinę zamyka masyw Kominiarskiego Wierchu, Przełęcz Iwaniacka i długi grzbiet Ornaku. Niegdyś większa część doliny była wykarczowana i wypasana w ramach tzw. wielkiego redyku. Stały tu dość liczne szałasy i szopy pasterskie, w tym także wzorcowa bacówka w latach trzydziestych. Po halach pozostały obecnie dwie nieduże i stopniowo zarastające lasem polany: Niżnia Polana Tomanowa i Wyżnia Polana Tomanowa. W okresie międzywojennym działała tu wzorcowa bacówka, a PTT urządziło w niej szkolenie baców. Obecnie w całej dolinie nie ma ani jednego szałasu i ani jednej szopy pasterskiej. Doliną prowadzi szlak turystyczny: szlak zielony ze schroniska na Hali Ornak w Dolinie Kościeliskiej, skręcający na północ na rozdrożu w Tomanowej i wiodący przez Czerwony Żleb (trawers), Tomanowy Grzbiet i Wysoki Grzbiet na Chudą Przełączkę i dalej na Ciemniak oraz dalej na pozostałe wierzchołki Czerwonych Wierchów.
Podejście zaczynamy od schroniska Ornak (1100 m). Idziemy do rozdroża szlaków i w prawo do Doliny Tomanowej. Idziemy za znakami zielonymi, drogą pośród wysokiego lasu ku południowemu-wschodowi, przez kilka mostków na Tomanowym Potoku. Potem szlak skręca łukiem nieco w lewo i dochodzimy do Niżniej Tomanowej Polany (pierwsze, ładne widoki po prawej ręce, na masyw dwuwierzchołkowego Smreczyńskiego Wierchu), a stąd zakosami ku górze na Wyżnią Tomanową Polanę. Należy bacznie uważać na znajdujący się po naszej lewej bardzo lawiniasty Czerwony Żleb. Z Wyżniej Tomanowej dochodzimy stromszym terenem aż do rozdroża szlaków powyżej Wyżniej Tomanowej (wysokość 1475 m). Jest tu ławeczka, dogodna na odpoczynek. Bardzo ładny widok na szczyty Tatr Zachodnich. Warto przypomnieć, że przez Tomanową prowadziły trasy długich „wyryp narciarskich” Oppenheima, Czecha, Motyki, Műckenbrunna i innych zakopiańskich narciarzy-turystów w Tatry Zachodnie w okresie międzywojennym. Cała wycieczka zajmie nam, wraz z odpoczynkami, ok. 3-3,5 godziny. W zimie piękny spacer narciarski. Schodzimy w dół i możemy jeszcze odwiedzić jedno urokliwe miejsce – Smreczyński Staw.
Wycieczka nad Smreczyński Staw może być bardzo pouczająca. Mało jest jednak znana. Dlatego pewnie nie wymieniają go w swoich przewodnikach ani Oppenheim, ani Zwoliński. Ten ostatni krótko pisze nawet, że szlak ten nie przedstawia nic ciekawego. Ale czy ma rację? Najlepiej spróbujcie Państwo sami. Mało piszą o tym miejscu inni autorzy i inne przewodniki narciarskie. Dla mnie to miejsce piękne. Planując wycieczki piesze i narciarskie w rejonie Doliny Kościeliskiej kilkakrotnie organizowałem je tak, by być nad Stawem Smreczyńskim popołudniową porą. Wtedy właśnie, w mojej ocenie, jest tam najpiękniej. Wysokie, wiosenne słońce, liże szczyty od Ornaku po Błyszcz i Bystrą. Panorama jest niezwykła przy pogodzie. W szaro-bury dzień nie jest tu już tak ciekawie.
Polecamy jednak ten popołudniowy spacer. Parę słów o samym stawie. Jezioro powstało w zagłębieniu między morenami dwóch lodowców. Średnia jego głębokość wynosi 1,8 m, a głębokość maksymalna 5,3 m, Cały staw otoczony jest lasem. Częściowo wyłomami i wykrotami leśnymi, a ponad nim widoczne są układające się w szeroką panoramę szczyty: od wschodu Smreczyński Wierch (2086 m n.p.m.), potem Kamienista (2126 m n.p.m.), Błyszcz (2158 m n.p.m.), Bystra (2248 m n. p. m) i zbocza Starorobociańskiego Wierchu (2176 m n.p.m.). Po tym grzbiecie biegnie granica polsko-słowacka. Pod Błyszczem i Bystrą widać rozległe kotły śnieżne Siwych Sadów, prawdziwe narciarskie El Dorado, obecnie zupełnie niedostępne. Ze stawem wiąże się, a jakże, góralska legenda. Górale podhalańscy uważali dawniej, że Staw Smreczyński nie ma dna. Według tej legendy, gdy pewien góralski gazda zaczął kopać rów odwadniający, by spuścić zeń wodę i zamienić go na łąkę. Wtedy jakiś głos wydobywający się z wody ostrzegł go, że zatopi wszystkie miejscowości w Polsce, aż do morza. Góral oczywiście przekopu nie dokończył. Miejsce to było zwiedzane i podziwiane przez wielu znanych polskich malarzy, pisarzy i poetów. Malowali Staw Smreczyński wybitni malarze Tatr z XIX i XX wieku, między innymi: Walery Eljasz-Radzikowski, Wojciech Gerson, Leon Wyczółkowski. Pisał o nim znany podróżnik tatrzański z XIX wieku, Seweryn Goszczyński, w utworze Oda, a znany pisarz Stefan Żeromski opisał go w II tomie Popiołów. Pisał o stawie i Walery Eljasz i Eugeniusz Janota i inni autorzy polskich przewodników tatrzańskich.
Podejście zaczynamy przy schronisku na Hali Ornak, z którego wracamy (ok. 1 minuta drogi) za znakami żółtymi do rozgraniczenia się drogi: odchodzą stąd szlaki w dół Doliną Kościeliską na Kiry, do Doliny Tomanowej i czarny szlak prowadzący do Stawu Smreczyńskiego. Stąd cały czas w prawo, za znakami czarnymi, przez las, początkowo po stronie Doliny Pyszniańskiej. Z początku łagodnie. Dalej szlak skręca w lewo, wznosi się ostrzej na grzbiet leśny, rozdzielający Doliny: Tomanową i Pyszniańską, obok Niżniej Smreczyńskiej Polany (która zarasta). Teraz idziemy nad Doliną Tomanową na południowy-zachód, gdzie szlak wznosi się stromiej, na wprost, na grzbiet moreny. Stąd prawie poziomo na południowo-zachodni brzeg Smreczyńskiego Stawu. Tu odpoczywamy przy ławkach. W pełni zimy staw jest zamarznięty i pokryty grubym lodem. Obecnie jest w pogodny dzień znakomitym punktem widokowym. Zejście tą samą drogą (uwaga zwłaszcza na pierwszym odcinku, dość stromo, śliskie kamienie). Cała wycieczka, bez pośpiechu, z odpoczynkami, zajmie maksymalnie 1, 5 – 2 godzin. Wycieczka łatwa. Jak pisałem, możemy ją połączyć ze spacerem np. do Tomanowej i na Halę Stoły. Bazą jest schronisko PTTK na Hali Ornak. A w naszej galerii zimowe fotografie Józefa „Opcia” Oppenheima i kilka kadrów zimowych z Doliny Kościeliskiej.
Tekst i zdjęcia: Wojciech Szatkowski/Muzeum Tatrzańskie