HENRYK BEDNARSKI – POGROMCA ZAMARŁEJ TURNI
Należał do czołówki wspinaczy zakopiańskich pierwszej dekady XX wieku i to on poprowadził taterników południową ścianą Zamarłej Turni, drogą zwaną do dzisiaj w przewodnikach taternickich „drogą Bednarskiego”. W Zakopanem zasłynął także z tego, że przez ponad 25 lat czynnie uprawiał narciarstwo, jako zawodnik SN PTT. Był też znanym ratownikiem TOPR. Mowa o Henryku Bednarskim. Popularny „Bednarz” lub „Dziadek” był w Zakopanem okresu międzywojnia postacią powszechnie znaną i lubianą. Zakopanemu przybył jeszcze jeden wspaniały człowiek. Kolejny zakopiański kolorowy ptak.
Henryk Bednarski był przez około 30 lat związany z Zakopanem i Tatrami. Był zakopiańczykiem z wyboru, nie z urodzenia. Urodził się 11 grudnia 1882 r. w Płocku. W 1903 r., chcąc uniknąć – jak pisze Witold H. Paryski w „Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej” – służby w wojsku carskim, uciekł do Galicji i po dwuletniej tułaczce trafił pod Tatry. Od razu uległ czarowi miejsca, a z czasem stał się “rasowym” zakopiańczykiem. Mieszkał z rodziną w Zakopanem w willi „Albatros”, przy ul. Sienkiewicza 22. Pracował zawodowo, jako mistrz murarski (np. w latach 1921-1925 przy budowie schroniska „Murowaniec” na Hali Gąsienicowej) i w legendarnej niemalże książce Stanisława Zielińskiego i Wandy Gentil-Tippenhauer W stronę Pysznej czytamy: – w normalnym życiu występował jako mistrz murarski. Nieprzychylni mu konkurenci twierdzili, że roboty prowadzi z narciarską fantazją. Tam dodał, tu odjął, na plany gwizdał i budował po swojemu. Z jednej budowy brał wapno do drugiej, z drugiej „pożyczał” drewno do pierwszej. Właściciele klęli i lamentowali, lecz Bednarski humoru nie tracił i wymówek nie brał do serca. Z czasem ludzie przyzwyczaili się i nikt się sposobom Bednarza nie dziwił. Pierwsze lata jego pobytu pod Giewontem są słabo znane. Więcej informacji znajdujemy począwszy od 1910 r., kiedy zasłynął, jako świetny taternik, narciarz, instruktor narciarski i ratownik TOPR. Był patriotą i w czasie I wojny światowej 1914-1918 walczył w Legionach Józefa Piłsudskiego. – Chłop był całą gębą – piszą trafnie o Bednarskim Gentil-Tippenhauer i Zieliński. Nie bał się głodu i chłodu ani na wojnie, ani na wycieczce. Zawsze i wszędzie dawał sobie radę: na nartach, w okopach i w codziennym życiu. I co ważniejsze, że nikt mu niczego nigdy nie miał za złe. Taki był huncwot, wesołek beztroski, towarzysz zgodny, do wszelkich wyczynów gotowy, kompan z fantazją i rogatym sercem. Narciarz i taternik świetny, należał do górołazów, którym sąd ludzki był zgoła obojętny. Trafił wszędzie, wlazł i przelazł, gdzie chciał i którędy chciał. Kierował się ochotą i fantazją. Lecz nie raczył się nawet zainteresować nazwą pokonanego szczytu lub przejścia. Jak wspominają działacze SN PTT sprzed lat Bednarski odznaczał się przez długie lata żelazną kondycją i znakomitym zdrowiem. W zimie pracował jako instruktor narciarski. Na Gubałówce, Kalatówkach i w okolicach Zakopanego. Zasłynął również z długich rajdów na nartach z fokami w Tatrach Zachodnich i Wysokich. I tak, w 1926 r., wspólnie z Kazimierzem Schielem, przeszedł w ciągu 14 godzin następującą trasę „wyrypy narciarskiej”: Zakopane – Hala Goryczkowa – Kasprowy Wierch – Dolina Wierchcicha – Zawory – Wrota Chałubińskiego – Morskie Oko – Opalone – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Zawrat – Zakopane.
Wielką pasją Bednarskiego był sport narciarski. Jeździł i startował na deskach przez ponad 25 lat, od pierwszych zawodów w Zakopanem, w roku 1910, z krótką przerwą na wojnę 1914 – 1918, aż do roku 1933. Ostatnim wybitnym sukcesem był start w Mistrzostwach Republiki Czechosłowackiej w roku 1926. Był zakopiańczykiem z krwi i kości: w zimie narciarz, latem taternik, z zawodu murarz, zawsze wesoły i uśmiechnięty, co widać zwłaszcza na pozostałych po nim fotografiach. Bednarz żył według własnego widzimisię i żył pełną gębą. Trudno sobie wprost wyobrazić jakieś zawody w latach 1910 – 1926 bez udziału „Bednarza” lub „Dziadka”, jak go później, z racji przyprószonych siwizną włosów, nazywano. Mówiono, że wszędzie gdzie się pojawia ma numer startowy na plecach, a w publikacjach podkreślano, że… nie mógł żyć bez zawodów. Stąd też niniejszy artykuł o człowieku, który przez ponad 25 lat startował na nartach, co było w pewnym okresie absolutnym rekordem w historii polskiego narciarstwa. Pobił go dopiero niemniej legendowy Stanisław Marusarz.
Taki był, już przed wojną, około 1910 r. Stał się członkiem narciarskiej i taternickiej kompanii skupionej wokół Mariusza Zaruskiego. Należeli do niej między innymi: Józef Lesiecki, Leon Loria, Stanisław Zdyb, Józef Oppenheim i kilku innych. Wtedy też, w roku 1910, wstępuje do ZON TT (Zakopiańskiego Oddziału Narciarzy Towarzystwa Tatrzańskiego), jednego z pierwszych klubów powstałych w Galicji i w nim zaczęła się narciarska kariera Bednarskiego. Klubowych barw nigdy nie zmienił, pozostając wierny ZON TT, a potem SNPTT, do końca swego wartościowego życia.
Zdobywca południowej ściany Zamarłej Turni
Już w 1910 r. pokazał swoją klasę wspinacza i narciarza. 23 lipca 1910 r. zakopiańscy wspinacze, jednocześnie wspaniali narciarze i ratownicy TOPR, stanęli u stóp ściany. Dotąd niezdobytej, będącej „wyśnioną” ścianą ówczesnych taterników. U stóp Zamarłej Turni. Byli to: Bednarski, Józef Lesiecki, Leon Loria i Stanisław Zdyb. Rozwinęli linę, związali się i przeszli niezdobyte urwisko, podwyższając stopień trudności w taternictwie o kolejny stopień, „nadzwyczaj trudno”. Bednarski prowadził na linie. Dlatego nazwano tę drogę „drogą Bednarskiego”. Wspinaczka była i jest do dzisiaj bardzo trudna. Zresztą ściana niedługo dała o sobie znać złowrogim echem wielu wypadków, które pochłonęły kilka istnień ludzkich. Bronikowski, Szczuka, siostry Skotnicówne – to tylko niektóre ofiary Zamarłej. Ale ściana wabiła, ciągnęła ku sobie wspinaczy trudnością i niedostępnością, jak kochanka doskonała:). Bednarski z Oppenheimem ściągali stąd Rafała Malczewskiego, który po upadku Bronikowskiego stał w ścianie przez całą noc czekając na wyprawę Pogotowia. Niestety, wyprawy na Zamarłej ograniczały się przeważnie do znoszenia zwłok. Bednarski brał w nich udział.
Był wspinaczem doskonałym. Miał w Tatrach 25 pierwszych przejść letnich i zimowych (patrz wykaz za przewodnikiem W. H. Paryskiego na końcu tekstu). Wymieńmy te najtrudniejsze, zimowe: Świnica, Gąsienicowa Turnia, Zawratowa Turnia, Granaty, Żółta Turnia (na nartach), Mała Buczynowa Turnia, Ptak, Kopa Nad Krzyżnem, Koszysta, Miedziane, Zadni Mnich, Mnich – „drogą przez płytę”, a z letnich: wspomniana Zamarła Turnia, Mięguszowiecki Szczyt Pośredni, Żabia Przełęcz Wyżnia, Żabi Szczyt Wyżni i Ciężki Szczyt. To pierwsze wejścia, nie licząc wielu powtórzeń. Jego towarzysze na linie, Aleksander Schiele i inni, podkreślają, że był doskonałym wspinaczem, nazywano go kotem. Aleksander Schiele wspomina, że był przesądnym alpinistą. Kiedy coś mu się nie widziało, wyczuwał, że to „nie jego dzień”, rezygnował i nie wchodził w skałę. Ponadto lubił robić kolegom „psikusy”, także podczas wspinaczki. Słynny w Zakopanem był „kawał”, jaki zrobił kiedyś „asom” taternictwa w rejonie Morskiego oka. Piszą o tym w znakomitej książce „W stronę Pysznej” Wanda Gentil-Tippenhauer i Stanisław Zieliński:
Pewnego razu poszedł z ceprem w góry. Nocowali w starym schronisku przy Morskim Oku. Tam wpadła Bednarzowi w ucho cicho prowadzona rozmowa. Dwaj młodzi i ambitni wspinacze, cieszący się już opinią „asów”, omawiali szczegóły jutrzejszej wyprawy. Nowa droga skalna, pierwsze wejście… Tego tylko Bednarzowi potrzeba było do szczęścia. Tuż przed świtem obudził cepra i nie opowiadając się nikomu, wynieśli się obaj przez okno. Dzięki zapamiętanemu z rozmowy opisowi Bednarz bez trudu odszukał „nową drogę” i pociągnął za sobą zdumionego cepra. Wariacka wyprawa powiodła się całkowicie. Dotarli szczęśliwie do półki w ścianie, stanowiącej cel wyprawy. Tam wyłonił się nieoczekiwany problem: jaki pozostawić ślad? Jakim „biletem wizytowym” przekonać ambitnych taterników, że pierwsze wejście nie jest pierwszym? Bednarz nie namyślał się długo… Nieco później do półki dotarli taternicy, szczęśliwi, dumni z odniesionego sukcesu, parujący zmęczeniem. Co powiedzieli, zobaczywszy „przekonywujący dowód bytności człowieka”, nikt nie wie. Może klęli dosadnie i długo, może również wybuchnęli śmiechem? Bo całe Zakopane pękało ze śmiechu. O kawale Bednarza opowiadano po schroniskach, w pensjonatach i knajpach. Bednarz drwił, ile wlazło: cóż to za „super – ausser” dostępny dla mało wprawnego cepra.
Zresztą Bednarski dosłownie nie przejmował się niczym. Jego dowcip sytuacyjny był klasy „zerowej”, pierwszorzędny. Kiedyś schodzącego ze wspinaczki do Doliny Pięciu Stawów Polskich Bednarskiego przy starym schronisku zaczepiła pewna dama i zadała sakramentalne pytanie: – A po co Pan dźwiga tyle liny w tak ciepły dzień w górach? Bednarski bez wahania odpowiedział: – Ciepły dzień to i po to by wysuszyć bieliznę! Pewnie więcej pytań nie było… W górach też bywało różnie. Kiedyś w czasie wyrypy narciarskiej, podczas zjazdu bajkową Doliną Niewcyrki, narciarze zauważyli niedźwiedzia przy dolnych progach doliny. Cicho go obchodzili, z należytym mu szacunkiem. Ostatni zjeżdżał „Dziadek” i ten wpadł w głośny zachwyt. Spodobał mu się ten niedźwiedź wyjątkowo i głośno wołał: – Chłopaki, niedźwiedź, patrzcie niedźwiedź! Król Tatr stanął na tylnich łapach i patrzył na przejeżdżających narciarzy. Potem ruszył z kopyta w stronę ścian Krywania, pokazując swoją imponującą siłę. Narciarze struchleli, ale po chwili ruszyli. Oglądali się jednak jeszcze w Koprowej:)
Nie mógł żyć bez zawodów – to już wiemy o Henryku Bednarskim, ale… No właśnie, spójrzmy na narciarską karierę tego człowieka, na zawody tamtego okresu, starty w kraju i za granicą. Jak już wspominano, Bednarski brał udział w pierwszych zawodach zakopiańskich. Rozegrano je 28 marca 1910 r., jako „I Międzynarodowy Dzień Narciarski w Zakopanem”. Zawody odbyły się dzięki staraniom dwóch klubów: Zakopiańskiego Oddziału Narciarzy i Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy z siedzibą w Krakowie. „Narciarską areną”, na której zmagało się aż 150 zawodników była Hala Goryczkowa, przykryta tonami świeżego śniegu, jak wspomina Aleksander Bobkowski. Sanie wywiozły zainteresowanych aż na samą Halę, by zobaczyli tajemniczych „skijorzy” lub „djabłów”, jak się wtenczas mówiło o narciarzach w Zakopanem. Na zawody przyjechali narciarze z Krakowa, Lwowa, Bielska, Przemyśla i Nowego Targu, a honorowo przyjmowali gości „zakopiany”, wśród nich nie brakło Bednarskiego. Startowało dwóch zawodników z Wiednia, stąd zawody nazwano „międzynarodowymi”. Startowano z Goryczkowej Przełęczy. Powszechne zainteresowanie i zapał był widoczny wszędzie. Bednarski startował w tzw. biegu starszych, razem z Richardem Gerinem, narciarzem wiedeńskim, i jego czas był identyczny z czasem Austriaka i dlatego rozegrano drugi bieg i Gerin zwyciężył Bednarskiego, a trzeci był klubowy kolega Henryka, Stanisław Zdyb. W rozegranym po południu tzw. biegu tatrzańskim, zwyciężył Jan Jarzyna ze Lwowa, któremu publiczność owacyjnie nadała tytuł mistrza Tatr, a Bednarski był ósmy. Trzeba podkreślić propagandowe znaczenie tych zawodów. Udanych do tego stopnia, że odtąd rozgrywanych w Zakopanem rokrocznie. Startował w nich i Bednarski. Zresztą te dawne zawody też były inne niż dzisiaj. Start z Kasprowego, a meta w Dolinie Jaworzynki. Był wiec i ostry zjazd z Kasprowego i podbieg na Karczmisko. Ale na tym nie koniec. Kolejnym elementem tych zawodów był szalony zjazd Wściekłymi Wężami do Jaworzynki. Wszechstronność była w cenie. Nie wystarczało być dobrym zjazdowcem, ale trzeba było być także niezłym biegaczem.
Bardzo popularnym terenem, gdzie rozgrywano zawody stały się też Kalatówki, a zwłaszcza Suchy Żleb. Wspólnie z Józefem Oppenheimem Bednarski wznowił po wojnie działalność SN TT, późniejszego SN PTT, uczestniczył w pracach klubu i Polskiego Związku Narciarskiego. Był zawodnikiem narciarskim, instruktorem oraz pracował przy organizacji zawodów. Budował schronisko na Hali Gąsienicowej, zwane popularnie „Murowańcem”. Jako instruktor miał grupy liczne, nawet do 15 – 20 osób. Aleksander Schiele wspominał, że szkoląc jedną panienkę na Antałówce nawoływał do niej podczas jej zjazdu: – Kolana, zgięte, kolana zgięte. Narciarka tłumaczyła się: – Proszę Pana, ja pierwszy raz mam narty na nogach. Bednarski na to: – No tak, ale kolana ma pani od urodzenia.
W 1914 r. Bednarski ruszył z Zakopanego na wojnę, która dawała możliwość wskrzeszenia Polski. Ciekawe, że Bednarski walczył w plutonie kawalerii dowodzonym przez szefa TOPR – u , Mariusza Zaruskiego. Około 1917 r. wrócił do Zakopanego po trzech latach walk i musi się ukrywać przed austriackimi żandarmami na Hali Gąsienicowej. Ale że się mu cniło do swoich, więc ubierał ułańską czapkę i schodził na Krupówki. Wściekli żandarmi c.k. monarchii austriackiej gonili Bednarskiego, a ten schowany gdzieś w mrocznej piwniczce znajomych śmiał się z nich w kułak. Tak opisywała wojenne wyczyny Bednarskiego Wanda Gentil – Tippenhauer. Po zakończeniu wojny i odzyskaniu niepodległości wraca do swoich spraw – czyli do Tatr i nart. Znów był w swoim żywiole.
Obraz księcia Józefa Poniatowskiego
To kolejna opowieść o Henryku Bednarskim. Henryk Bednarski należał do pokolenia wychowanego na tradycjach patriotycznych, które kultywował i odnosił się do tradycji z wielkim sentymentem. Szczególnie lubił okres walk o niepodległość w czasach Napoleona Bonaparte. Kiedyś podczas wyprawy polskich narciarzy w Alpy, Polacy nocowali w schludnym hoteliku w Radstadt. W ich pokoju na ścianie wisiał stary oleodruk przedstawiający księcia Józefa Poniatowskiego skaczącego na białym koniu w nurty Elstery. Bednarski tak rozczulił się tym widokiem, że prawie nie spuszczał oczu z obrazu. Dziwił się także, skąd w tym „szwabskim kraju” obraz tej treści. Powracał ciągle do tego tematu, ku uciesze swoich współlokatorów. Rano podczas powrotu koledzy zauważyli pokaźny rulon, wystający z plecaka „Bednarza”. Okazało się, że to „książę Józef”, obraz ze ściany hoteliku. Bednarski miał powiedzieć: „Nie miałem sumienia zostawić go Szwabom”. W zamian za to do hotelowego rachunku dołączył odpowiednią sumkę, jego zdaniem równowartość obrazu. Taki był chłop z krwi i kości, narciarz, taternik, Henryk Bednarski. Fantazji starczało mu nie tylko na narciarskie szusy…
Na nartach w Zakopanem, ale i w Wiedniu
Tatry były za małe dla Henryka, więc jeszcze przed wojną zimą w sobotę wpadał jak bomba do Wiednia, gdzie założono klub narciarski „C.A.P” i mówił: – Wy jeszcze tutaj?! No, jadziem, jadziem. I jechał. Zdobywał w towarzystwie Eli Michalewskiej (później Ziętkiewiczowej) i innych narciarzy tak wysokie szczyty Wysokich Taurów, takie jak Sonnblick (3105 m) i Gross Wenediger (3675 m). Większe i mniejsze wyprawy narciarzy „CAP-u” dotarły aż w pasmo Wysokich Taurów – najwyższe góry Austrii. W 1912 r. H. Bednarski, Rafał Malczewski i Adam Staniszewski weszli na nartach na Hoher Sonnblick, jak wspomina Aleksander Schiele z miejscowości Rauris, przez halę Kolm Saigurn. Szczyt wysoko wznosi się nad halę stromym i trudnym do przejścia na nartach progiem. Wyżej wycieczka prowadziła wielkim, dobrze zaśnieżonym lodowcem. Imponującym celem wyprawy narciarskiej był Grossvenediger – drugi, co do wysokości szczyt Alp Austriackich. Bednarski, bracia Schiele i Ela Michalewska założyli narty w miejscowości Neukirchen, na wysokości ok. 800 m.n. p. m. Przez Dolinę Unteres Salzbachtal dotarli do małego, na zimę niezagospodarowanego schroniska Kürsinger-Hütte (2558 m). Drugiego dnia pozostało do pokonania ok. 1000 m przewyższenia. Narciarze posuwali się na nartach, bardzo stromą granią, asekurując się liną. Ze szczytu Bednarski dokonał z przyjaciółmi wspaniałego zjazdu narciarskiego o długości 28 kilometrów. I wszystkie szczyty zwiedził na nartach. W nazwijmy to „jego czasach” były to poważne osiągnięcia nie tylko narciarskie, ale i alpinistyczne. Ale taki już był, doszedł zawsze tam, gdzie chciał i z kim chciał. Kontakty z Austriakami zaowocowały sprowadzeniem do Galicji nowinek narciarskich – dwóch kijków – które doprowadziły do poważnych sporów w zakopiańskich kawiarniach, co do techniki jazdy…
Dwa kije czy jeden? – oto jest pytanie
Ten spór był stary jak historia nart. Pojedynczy „bambus”, czy dwa kije? – oto jest pytanie. Pionierzy narciarstwa w Tatrach i Karpatach jeździli szkołą Mathiasa Zdarsky´ego, z użyciem jednego kija, ale za to okutego, dwumetrowego (alpenstocka). Ale nie trwało to długo. No, właśnie, niedługo potem trzeba było czekać na Norwegów, jeżdżących własną szkołą, z dwoma kijami, którzy otwarcie kpili z jednego kija Zdarsky´ego. „Zakopiany” drapali się po głowie, bo ledwo nauczyli się kręcić łuk alpejski z plecakiem na karku, podpierając się „bambusem”, a tu pojawiają się Norwegowie i propagują dwa kije. Kogo słuchać? komu wierzyć? Od tego wszystkiego pewnie zgłupieć było można, ale u Przanowskiego zażarcie dyskutowano nad tym problemem. Bednarski był jednym z pierwszych, którzy sprowadzili dwa kijki w Tatry. Kochał zawody, a do zawodów dwa kijki były o wiele wygodniejsze od długiego, ale nieporęcznego „bambusa”. Aleksander Schiele wspomina w książce Tatrzańskie diabły, że spotkał Bednarskiego w 1913 r., na Kasprowym Wierchu, w czasie biegu zjazdowego. Henryk i zawodnicy z Karpackiego Towarzystwa Narciarzy (lwowski KTN), używali dwóch kijów zamiast jednego. To była sensacja. Nawet więcej, wyłamanie się z klanu Zaruskiego, który używał jednego kija. Odtąd bambus zaczynał ustępować dwom kijkom. Bednarski startuje nadal w zawodach i tak prawie nieprzerwanie do lat trzydziestych, ustanawiając swoisty i jakże wspaniały rekord 25 lat startów. Startował chyba we wszystkich klasach: juniorów, starszych i old-boyów.
Jak Bednarski smażył słynne befsztyki
Gdy zawodnicy wyjeżdżali do Westerowa na południową stronę Tatr to Pan Henryk prowadził ich przez Polski Grzebień, albo Przełęcz Pod Kopą. Jeździł z nimi, pomagał, doradzał, smażył befsztyki na śniadanie….Tak, te befsztyki Bednarskiego pamiętano długo. To było także w czasie zawodów w Westerowie w roku 1922. Tam w hotelu zamieszkali w jednym pokoju Stanisław Zubek, Franciszek Bujak, H. Bednarski i Jan Hubert. Wówczas zawodnicy musieli zabierać własny prowiant, więc czwórka postanowiła zapasy przywiezione z domu złożyć razem. Bujak jakąś szynkę, drugi kiełbasę, Zubek indyka upieczonego przez żonę. Zarządzać prowiantem miał Bednarski. Podobno na tym najlepiej się znał. Rano w dzień zawodów zbudził ich zapach smażonej cebulki i za chwilę Bednarski przyniósł każdemu do łóżka befsztyk z cebulką. Bardzo im ten pożywny posiłek przed zawodami odpowiadał, lecz dziwili się skąd Bednarski wziął befsztyki, których żaden w swoich zapasach nie miał. Po zawodach w hotelu awantura. Płk. Kobielew, popularny w ekipie zawodników i znany z ciągłych zjazdów z Kasprowego Wierchu tak, że często między sobą mówili o Kasprowym Wierchu „Wierch Kobielewa”, robi awanturę: „Gdzie moje befsztyki?”. Na szczęście dla Bednarskiego, befsztyki były już zjedzone i jakoś rozeszło się po kościach. Bednarski potem opowiadał, że wstał rano, podszedł do okna i zobaczył, że czyjeś ślady prowadzą do pewnego punktu i coś tam jest zagrzebane. Ubrał się i poszedł do ogrodu po śladach i znalazł mięso. Wrócił po tych samych śladach i podał kolegom pożywne i kaloryczne śniadanie. Jak widać fantazji starczyło mu nie tylko podczas zawodów, ale także i w normalnym życiu.
Należał do pokolenia ludzi, dla których narty były czymś wyjątkowym. Czymś więcej niż hobby. Były treścią jego życia. Henryk był ratownikiem TOPR, jednym z pierwszych i brał udział w wielu ciężkich wyprawach. W 1910 r. po Stanisława Szulakiewicza na Mały Jaworowy, kiedy zginął oreł, król przewodników tatrzańskich, Klimek Bachleda. Potem za czasów Oppenheima, w kwietniu 1933 r., po ciało Wincentego Birkenmajera, na Galerię Gankową. Ciało Birkenmajera leżało na skraju Galerii, wmarznięte w śnieg. Ratownicy TOPR doszli do niego i ciągnęli zwłoki aż do trawersu na Rumanową Przełęcz. Wtedy ciało taternika, związane z ratownikami liną, poleciało w przepaść i utrzymał je Wojciech Wawrytko. Gdyby nie dał rady, Oppenheim, Benarski i ratownicy powiązani linami polecieliby wraz z ciałem w przepaść. Tak, to była jedna z najcięższych wypraw Pogotowia. Tak twierdziło wielu ówczesnych ratowników TOPR, a i współcześni nam przyznają im rację.
Oprócz narciarstwa zawodniczego Bednarski kochał wycieczki narciarskie w Tatry, zwane wtedy popularnie w „światku narciarzy” wyrypami lub wyrypkami. Dawały mu kondycję i wobec braku wyciągów były znakomitą zaprawą. Uwielbiał „telemarki” na grani Czerwonych Wierchów, na tym chyba najbardziej powietrznym szlaku narciarskim nad Zakopanem. Jeździł na Pysznej, w Siwych Sadach, gdzie zachodził do przeważnie zasypanego śniegiem po dach schroniska SN PTT. Wtedy Ignacy Bujak wydawał z Dworca Tatrzańskiego przy Krupówkach ciężkie klucze – korby do otwierania pyszniańskiego przybytku. Uczestniczył w 30-leciu klubu SN PTT, zorganizowanym właśnie na Pysznej. Jako pierwszy zjeżdżał na nartach ze Starorobociańskiego, Raczkowej Czuby, Kończystego i wielu innych honornych szczytów i przełęczy w Tatrach. Jego poczucie humoru i ekstrawagancja poszły tak daleko, że dał się w latach dwudziestych (w 1928 r.) sfotografować nago na nartach. To wydarzenie odbiło się małą sensacją w Zakopanem, ale jakoś skandalu nie było. Bednarza wszyscy znali i wiedzieli, na co go stać. Nikt się powoli jego ADHD nie dziwił:) A poniżej zestaw sukcesów narciarskich Henryka Bednarskiego:
Sukcesy narciarskie Henryka Bednarskiego
Rok zawodów | Rodzaj zawodów | Miejsce H. Bednarskiego |
1910 | I Międzynarodowe zawody narciarskie w Zakopanem | 2 miejsce |
1912 | Zawody narciarskie w Zakopanem, bieg seniorów | 1 miejsce |
1913 | Zawody narciarskie w Zakopanem, bieg główny | 2 miejsce |
1913 | Zawody narciarskie w Zakopanem, bieg rozstawny (sztafeta) | 2 miejsce |
1913 | Mistrzostwa Austrii w Kitzbüchel | 13 miejsce |
Zawody narciarskie w Zakopanem, bieg norweski w Suchym Żlebie | 5 miejsce | |
1914 | Zawody narciarskie w Maria Zell – Austria, bieg na 12 km | 3 miejsce |
1914 | Zawody narciarskie w Zakopanem, bieg główny | 3 miejsce |
1920 | Mistrzostwa Polski, bieg z przeszkodami | 3 miejsce |
1921 | II Związkowe Mistrzostwa Zakopanego, bieg z przeszkodami | 3 miejsce |
1920 | Mistrzostwa Polski, bieg seniorów | 5 miejsce |
1923 | Zawody kwalifikacyjne PZN, bieg główny, Zakopane | 6 miejsce |
1923 | II Międzynarodowe zawody narciarskie w Zakopanem (w klasie seniorów) | 3m |
1924 | Mistrzostwa Polski ( w klasie old – boyów) | 1 miejsce |
1924 | Mistrzostwa Zakopanego (bieg główny) | 3 miejsce |
1925 | Mistrzostwa Europy Środkowej w Jańskich Łaźniach, bieg na 18 km | 1 miejsce |
1925 | Zawody otwarcia sezonu, bieg na otwarcie sezonu, Zakopane | 1 miejsce |
1925 | Bieg na 30 km | 12 miejsce |
1925 | Zawody narciarskie w Zakopanem, bieg zjazdowy | 6 miejsce |
1926 | Mistrzostwa Republiki Czechosłowackiej, Nove Mesto, w klasie starszych, bieg na 18 km | 4 miejsce |
* opracowano w oparciu o: protokoły SN PTT, w zbiorach klubu SN PTT 1907 Zakopane, Narciarstwo Polskie, T. 1 i 2, Kraków 1925 i 1926, Kapeniak, Tatrzańskie diabły.
Wojna! Wybuch II wojny światowej zakończył okres sielanki pod Giewontem. Już 2 września 1939 r. rozpoczęła się niemiecka okupacja: łapanki, wywózki, przesłuchania i terror gestapo. Zaczyna się czas kurierów tatrzańskich. Cichych bohaterów, przeważnie przewodników tatrzańskich, ratowników TOPR i taterników, przeprowadzających ludzi na Węgry. Józek Krzeptowski, Władysław Gąsienica Roj, Frączyści, bracia Wrześniakowie – to tylko niektórzy z nich. Bednarski nie potrafił być bierny, był jednym z tych, którzy pomagali Polakom uciekającym na Węgry. Dlatego wiosną 1940 r., gestapo aresztowało go na dworcu kolejowym w Zakopanem. Trafił do samego piekła niemieckiego sytemu zagłady – Oświęcimia. Iluż więźniów pamiętało przyprószonego siwizną „Dziadka”, Henryka Bednarskiego? Przetrwał cztery lata tego piekła, ale podczas ewakuacji obozu organizm Henryka nie wytrzymał. Zachorował na zapalenie płuc. Dotarł do Trauenstein w Bawarii i tam zmarł, doczekawszy wyzwolenia, w dniu 29 maja 1945 roku. Tak, z dala od Zakopanego, dokonało się życie wspaniałego zakopiańczyka, Henryka Bednarskiego. Zostały po nim tylko stare listy startowe, na których często widać jego nazwisko, nieliczne wspomnienia przyjaciół, o narciarzu z numerem startowym na plecach. O taterniku. Zdobywcy Zamarłej i szeregu tatrzańskich ścian i szczytów. A przede wszystkim o wspaniałym człowieku.
Pierwsze zimowe wejścia Henryka Bednarskiego w układzie chronologicznym:
- Zadni i Pośredni Granat – 29 marca 1908 r. Henryk Bednarski, Stanisław Zdyb.
- Żółta Turnia od południowego wschodu – 26 kwietnia 1908 r. H. Bednarskiego, Feliks Antoniak, Józef Lesiecki, Mariusz Zaruski (na nartach).
- Zawratowa Turnia od południowego wschodu – 2? stycznia 1910 t. H. Bednarski, Józef Lesiecki, Leon Loria, Stanisław Zdyb.
- Świnica od głównego wierzchołka granią po Gąsienicową Turnię – 3 marca 1910 r. H. Bednarski, Jerzy Cybulski, Józef Lesiecki, Stefan Mazurkiewicz, Mariusz Zaruski, Stanisław Zdyb.
- Gąsienicowa Turnia – w.
- Mała Buczynowa Turnia – 4 marca 1910 r. H. Bednarski, J. Lesiecki, M. Zaruski, S. Zdyb.
- Kopa pod Krzyżnem – 4 marca 1910 r., j. w.
- Ptak – 4 marca 1910 r., j. w.
- Koszysta z Krzyżnego granią – 4 marca 1910 r., j. w.
- Mnich – 6 marca 1910 r., H. Bednarski, J. Cybulski, Walery Goetel, L. Loria, S. Zdyb
- Zadni Mnich – 13 marca 1910 r. H. Bednarski, J. Lesiecki, L. Loria, S. Zdyb.
- Ciemnosmreczyńska Przełączka – 13 marca 1910 r. H. Bednarski, J. Lesiecki, L. Loria, S. Zdyb.
- Miedziane – 17 kwietnia 1911 r. H. Bednarski, L. Michalski.
- Opalony Wierch – 17 kwietnia 1911 r., j. w.
Pierwsze wejścia letnie Henryka Bednarskiego:
- Prawą częścią południowej Zamarłej Turni – droga klasyczna, „droga Bednarskiego” – 23 lipca 1910 r., H. Bednarski, J. Lesiecki.
- Skrajny Granat od południowego-wschodu – 29 lipca 1910 r. H. Bednarski, Paweł Kittay, J. Lesiecki.
- Mięguszowiecki Szczyt Pośredni od Mięguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem – 12 września 1910 r. H. Bednarski, L. Loria, Kazimierz Piotrowski.
- Żabi Szczyt Niżni od Przełączki pod Żabią Czubą – 14 września 1910 r. H. Bednarski, E. Reynelówna, J. Lesiecki, L. Loria, K. Piotrowski, M. Świerz.
- Przełączka pod Żabią Czubą od Morskiego Oka – 14 września 1910 r., j.w.
- Żabi Mnich – pierwsze przejście północnej grani – 15 września 1910 r. H. Bednarski, J. Lesiecki, K. Piotrowski, M. Świerz
- Ciężki Szczyt – pierwsze wejście południowo-zachodnią granią – 24 lipca 1913 r. H. Bednarski, Robert Jäger, Oskar Kellner, Rafał Malczewski, Aleksander i Kazimierz Schiele.
- Garajowa Strażnica z Doliny Koprowej – 26 lipca 1911 r., J. Niekraszówna, H. Bednarski.
- Zadnia Jaworowa Turnia w czasie wyprawy po Klemensa Bachledę – 13 sierpnia 1910 r. H. Bednarski, S. Zdyb.
- Żabia Przełęcz Wyżnia – 17 sierpnia 1912 r. H. Bednarski, Stanisław Mieczyński.
- Zmarzły Szczyt z Doliny Złomisk południowo-zachodnią ścianą – 21 września 1911 r., H. Bednarski, J. Lesiecki, Jan Małachowski.
Wojciech Szatkowski
Muzeum Tatrzańskie