Co nowego w muzeum?

PERFORMANCE: PRZEMEK BRANAS. FAKIR

PERFORMANCE: PRZEMEK BRANAS. FAKIR

W ramach wydarzeń towarzyszących konferencji Muzeum Tatrzańskie zaprasza serdecznie na performance Przemka Branasa Fakir, który odbędzie się w sobotę 27 października o godz. 20.00 na zakończenie panelu pt. Artysta w pracowni w Galerii Władysława Hasiora.

 

Czaszka pokrywa się sadzą — w tej sadzy zawstydzone topazowe oczko. […] Pół czaszki oddziela się. Z oczodołu wypełza wąż w tęczowych kolorach i patrzy na mnie czarnymi oczkami. Jest pokryty piórkami kolibrzymi.[…]

Witkacy

27 października (sobota) godz. 20.00

Galeria Władysława Hasiora

Zakopane działa na ludzi trochę tak jak owijająca sobie mężczyzn wokół palca, demoniczna, femme fatale. Narracja o nim jest bliźniaczo schizofreniczna. I też dwuznaczna. Górale mieli być ludem genialnym, najwyborniejszą odmianą polskiej rasy, a Zakopane miejscem charakteryzującym się środowiskiem wyższych form życia i dążeń promieniejącym za całe społeczeństwo jak chciał Stanisław Witkiewicz. Nie tylko duchową stolicą Polski, ale pępkiem świata, jak pisał z kolei Rafał Malczewski, ale też pępkiem skażonym narkotycznym powietrzem, mityczną zakopaniną zakrzywiającą chwilę i wyzwalającą najdziksze instynkty, jak dodaje Witkacy. Może najbliżej prawdy o Zakopanem był Gombrowicz. Pisarz, który w mieście bywał tylko przejazdem i któremu gęstą i lepką atmosferę Zakopanego i mentalność jego mieszkańców, udało się zamknąć w uroczej skądinąd, metaforze ciągutka. Cukierka, który rozciąga się, przeciąga i znów kurczy. Klei i ziewa. Ciągnie albo w góry, albo do kieliszka, w najlepszym razie do erotycznych przygód i seksualnych ekscesów.

Wszyscy tu cierpią na zadumę.

Zakopane to cała masa cyganeryjnych historii i związanych z nią anegdot. To widma i duchy, niejednokrotnie twórczo podchodzące do własnej egzystencji. Mamiące i zakłamujące własne biografie. To ludowe zabobony i miejskie legendy. To wzmianka w gazecie o utworzeniu wydziału samobójczego przy miejskim departamencie klimatycznym, który troszczyć się miał o pośmiertne losy nowego podgatunku turystów. Irracjonalny strach przed żmiją, który ma być odbiciem strachu przed smokiem czającym się w tatrzańskich jaskiniach, o czym wspomina przewodnik Pascala z lat 90’. A ten z kolei ukrywać miał lęk przed halnym, wiatrem który jak ostrzega tatrzański serwis, z każdego zrobi wariata. To Hasior perwersyjnie zafascynowany sztuką grabarzy, który otoczył dołami całą willę Borek, w wykopane dziury wlewał beton by przy wyobrażonym jęku wyciąganych z ziemi rzeźb znajdować ukojenie i jak sam pisał satysfakcję. To też koncert ekwadorskiego flecisty z indiańskim anturażem reklamowany hasłem Ciarki murowane, historia samozwańczego fakira, którzy przyjechał z Nowego Sącza i w rytm góralskich przyśpiewek puszczanych z magnetofonu tańczy na Krupówkach na kilkunastu rozbitych (i wypitych wcześniej) butelkach po piwach. To też grana bez opamiętania, w każdej knajpie, szlagier Sławomira. Miłość w Zakopanem. Samo miasto jest zresztą trochę jak ten raniący uszy przebój. Nie za bardzo, zwłaszcza w sezonie, jest się w stanie je znieść, ale jeszcze trudniej się od niego opędzić. Bo cały czas, jak ten cukierek, się za Tobą ciągnie.

Fakir to zapowiedź kolejnego Kosmosu, gombrowiczowskiej historii, której akcja toczy się w wprawdzie w Zakopanem, ale która pisana jest z dystansu, może nie w Argentynie i nie na Cejlonie, ale gdzieś na mitycznym wschodzie. W ciemnej i tajemniczej otchłani pramatki. To wydmuszka szydząca z szamańskiej magii, paranormalności i psychodelicznej otoczki miasta. Tygla pełnego przedziwnych, alchemicznych, ale i klimatycznych mieszanek. Masochistycznych udręk i rozkosznych męk. Tu miłość równie łatwo przechodzi w śmierć, jak śmierć w miłość. Znaczenia, wywracają się niczym poszewki, na drugą stronę.

Przywołane tu historie mogą nie mieć żadnego znaczenia. Podobnie jak czaszka, żmija i zgniłe jajo, tropy żywej metafizyki, które wykluły się podczas kilkutygodniowego pobytu w Zakopanem. Tropy, które znacząc rozpoczynają tworzenie logicznego ciągu, zapętlającej się i za nic nie mogącej rozplątać, szkatułkowej narracji, zmierzającej jednak w kierunku odkrycia głębszego sensu. Wszystko sprowadza się jednak do jednego, erotycznej machiny wpadania i wypadania wyrostków w szczeliny. Rozchodzenia i schodzenia się gór. Mnożenia dolin, pod których powierzchnią bulgoczą i wiją się jak robaki, chorobliwe namiętności.

***

Performance przywoływał będzie figurę fakira, który poddaje się performatywnemu charakterowi otoczenia i pozwalając przemówić przez siebie duchom i upiorom, jednocześnie wchodzi w rolę – gra, ale zawsze tylko jakąś wersję siebie. Całość nawiązywać będzie do Hasiora i jego rzeźb wyrwanych z ziemi, pompatycznego sposobu werbalizacji myśli, jego anatomii ekspresji i serii notatników fotograficznych zatytułowanych se_, które kryją w sobie swoiste bestiarium seksualnych przedstawień. Zdradzają kolonialne odpryski w myśleniu o erotyzmie i masochistyczną samokolonizację łączącą Hasiora z Witkacym, a dalej Gombrowiczem i Schulzem. Przede wszystkim jednak kuszą zakopiańską plebejskością, która nie tylko przekształca i mieli mitologiczne struktury miasta, ale w dalszej perspektywie doprowadza do utowarowienia. Nie tylko pępka dziwności, ale też zakopanego, jak głosi ludowa legenda, ziarna, które nigdy nie wykiełkowało.

Wydarzenie odbywa się w ramach projektu „W pracowni. Hasior. Brzozowski. Rząsa” i towarzyszy mu performatywny spacer.

Performance jest wynikiem rezydencji Przemka Branasa w Zakopanem.

Kuratorka rezydencji: Ania Batko

PROGRAM “W PRACOWNI. HASIOR. BRZOZOWSKI. RZĄSA” został sfinansowany ze środków
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego

 

Wpisz szukane wyrażenie