Tajemnicze Tatry cz. 7 – bohaterem kolejnego odcinka jest Lodowy Szczyt
Olbrzym rozbłękitniony,
na tym błękitnym niebie…
o Lodowym i Dolinie Czarnej Jaworowej słów kilka)
Są w Tatrach wybitne szczyty, które odegrały ważną rolę w historii taternictwa, poezji, dziejach narciarstwa wysokogórskiego i turystyki. Jednym z nich jest Lodowy Szczyt. Natomiast, oprócz wzmianek o Lodowym, sporo miejsca poświęcimy przepięknej tatrzańskiej dolinie, leżącej u jego stóp – Czarnej Jaworowej – która jest prawdziwym klejnotem tych gór. Muzeum Tatrzańskie zaprasza więc w ten pełen różnych tajemnic świat Lodowego.
Bohaterem kolejnego odcinka „Tajemnic Tatr” jest Lodowy Szczyt (2628 m) – najwyższy z tatrzańskich szczytów, znajdujących się w głównej grani Tatr. Jan Kasprowicz pisał o nim jako „olbrzymie rozbłękitnionym, na tym błękitnym niebie”. Nazwa szczytu pochodzi od długo zalegającego tutaj śniegu, który sprawia wrażenie, że jest obecny na Lodowym niemal przez cały rok. Lodowy to – obok Gierlacha i Łomnicy – trzeci co do wysokości samodzielny szczyt tatrzański. Co ciekawe, od listopada 1938 roku po 1 września 1939 roku Lodowy był najwyższym szczytem Polski (po korekcie granicy po rozpadzie Czechosłowacji). Najpiękniej ten wyniosły szczyt prezentuje się od strony Podhala, wygląda stąd jakby był najwyższym w tych górach. Niezwykła wyniosłość ponad otaczające go krainy, strzelistość i potęga sprawia imponujące wrażenie. Od południa Lodowy nie wygląda już tak okazale. Szczyt został zdobyty 31 sierpnia 1843 roku przez Johna Balla z towarzyszami i z przewodnikami z Jurgowa. Dlaczego oni powiedli Johna i jego znajomych na ten szczyt? Odpowiedź jest prosta, jurgowanie znali bardzo dobrze masyw tego szczytu z racji swoich pasji myśliwskich. Od dawien dawna w pogoni za kozicami i świstakami zapuszczali się do Śnieżnej Dolinki, Czarnej Jaworowej, oraz na strome stoki Lodowego. Często na stokach i w dolinach wokół Lodowego widywani bywali poszukiwacze skarbów. Szukali oni złota i tajemniczego jeziorka, do którego wiodły spiski poszukiwaczy skarbów.
Zimą w zadymce śnieżnej pierwsi zdobyli szczyt dzielni taternicy Theodor Wundt i przewodnik Jacob Horway. Stało się to w dniu 28 grudnia 1891 roku. Dzisiaj na Lodowy nie prowadzi żaden znakowany szlak turystyczny, ale można na niego wejść z przewodnikiem tatrzańskim lub przewodnikiem IVBV, do czego oczywiście zachęcamy.
W XIX wieku, w czasach narodzin turystyki tatrzańskiej i taternictwa, Lodowy był celem ambitnym, tylko dla wybranych i wprawionych turystów. Szło się nań ze Szmeksu, jak nazywali Smokowiec polscy turyści. Dalej przez Dolinę Małej Zimnej Wody i Pięciu Stawów Spiskich pod Lodową Priehybę i dalej na szczyt w nieco trudniejszym terenie. Najtrudniejszym technicznie miejscem, które musimy pokonać po drodze z Doliny Pięciu stawów Spiskich na Lodowy jest słynny Koń na Lodowym. Tak to miejsce opisuje w szóstym wydaniu swego przewodnika po Tatrach Walery Eljasz: – „Przedzierać się trzeba po turniach coraz wyżej, aż nastanie tak wąska grań, że po niej iść niepodobna, tylko siedząc posuwać się trzeba. Wreszcie grań nta się urywa, z niej jak z konia musi się zeskoczyć, i przebywszy tę przeszkodę, dojść już na wierzchołek, bez natężenia. Szczyt Lodowy jest na wierzchu mały, z pośród ustermanych głazów stoi żerdka, jako znak mierniczy, a widnokrąg na wszystkie strony nieopisanie wspaniały; lecz okropnie dziki, urozmaicony czarnemi oczami stawów, które po sąsiednich dolinach odbijają się od szaro-żółtej barwy skał i głazów. Jeziorka wszystkie stąd widoczne są małe, odznaczają się tylko wysokiem wzniesieniem. Lodowy tkwi w rdzennym grzbiecie Tatr. Od północy styka się z Baraniemi Rogami, od południa z Małym Lodowym” (W.E. Radzikowski, Przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic, wyd. 6, Kraków 1900, s. 199-200).
Dolina Czarna Jaworowa to kolejny skarb Lodowego. To dolina, gdzie rozwinęła się kariera wspinaczkowa Wiesława Stanisławskiego i innych polskich taterników. Tutaj znajdują się wspaniałe drogi Stanisławskiego na Małą Śnieżną Turnię, przez Dolinkę Śnieżną i inne. – W tej dolinie wszystko jest czarne, począwszy od góry, od Czarnej Przełęczy poprzez Czarny Bańdzioch, Czarne Młaki, Czarne Spady, Czarny Ogród i Czarny Staw, z którego wypływa Czarny Potok zdążający poprzez Czarny Las w dół do Jaworowego Potoku. Tak mówi pismo, czyli przewodnik „Tatry Wysokie” tom XVIII. I to wszystko jest nieprawdą, ponieważ w tej dolinie nie ma nic czarnego…w tej dolinie wszystko jest jasne, przesycone słońcem, jasna, bujna zieleń, płaskie dno doliny, migotliwy staw i potok czysty, przezroczysty. [Góry mojej młodości, Jerzy Hajdukiewicz, Iskry, Warszawa 1988, rozdział pod tytułem ”Wspaniały lipiec 1939 roku”]. To wszystko prawda. Dolina Czarna Jaworowa jest prawdziwym skarbem naszych gór, wszyscy, którzy tam byli z pewnością potwierdzą tę opinię. Jest zamknięta dla turystów, aby tam dotrzeć konieczne jest zezwolenie TANAP. Magię tych miejsc poczuje i zwykły turysta, na przykład przy przejściu przez Lodową Przełęcz. Zobaczy na własne oczy wspaniałą panoramę z Lodowej na morze gór, tajemnicze stawy, potężne granie… Dziką i tajemniczą Dolinę Jaworową.
Na koniec tekstu przypomnijmy wiersz Jana Kasprowicza o Lodowym:
Jan Kasprowicz
O Wierchu, ty Wierchu Lodowy!
I znowu się zwracam do ciebie,
Olbrzymie, rozbłękitniony
Na tym błękitnym niebie.
Stoisz naprzeciw mych okien,
Codziennie widzieć cię muszę,
Zaglądasz z swej dali w mą izbę,
A nieraz, zda mi się, w duszę.
Zda mi się, że nieraz się pytasz,
Skąpan w światłościach południa,
Czy jeszcze jest coś w moim wnętrzu,
Co drogę mi w słońce utrudnia.
I owszem, przyznaję się, że jeszcze
Mrok jakiś kryje się na dnie,
Cień świata, co rwał mnie w swą otchłań,
I dzisiaj mi radość mą kradnie.
I dziś mnie, o Wierchu promienny,
Z koła wytrącić może
Gdzieś jakaś umarła wierzba,
Gdzieś gradem pobite zboże.
Gdzieś jakiś wybladły człowiek,
Którego niweczy nędza
Albo choroba, dziś jeszcze
W chmurną mnie żałość zapędza.
Tak zwykłe, powszednie sprawy,
Takie konieczne zjawiska,
A ich przyczyna i skutek
Nieomal w rozpacz mnie ciska.
Ale mnie wnet odbiegają
Te kłamu zwiastuny i gońce,
Dziś moją prawdą wszechwładną
Zieloność, woń łąki i słońce.
Przenika mnie blask ich i świeżość,
I twoja skalista władza,
O Wierchu, kowany w granicie,
Krew świeżą mi w żyły wprowadza.
Czuję się znowu jak dziecko,
Młodość mi pierwsza powraca,
Weseli mnie dzień ten słoneczny,
Żywiołów raduje praca.
Czuję, że dzisiaj mi skrzydła
Potrójnie się wzmogły, poczwórnie,
Żem gotów na lot się odważyć
Nad te podniebne turnie.
Pytasz się, Wierchu, swym blaskiem
Patrzący do mego wnętrza,
Czy wiem już, że wszystkim jest słońce,
Że to potęga najświętsza?
Wiem dobrze, a jeśli się echem
Pomrok odezwie dalekiem,
Azali być może inaczej?
Wszak człowiek jest tylko człowiekiem.
O Wierchu, ty Wierchu Lodowy!
I znowu się zwracam do ciebie,
Olbrzymie, rozbłękitniony
Na tym błękitnym niebie
Tekst i zdjęcia: Wojciech Szatkowski/Muzeum Tatrzańskie