Co nowego w muzeum?

Historia Jednego Zdjęcia, cz. 1 – NARTNICY

Historia Jednego Zdjęcia, cz. 1 – NARTNICY

Przeglądając skarby archiwum fotograficznego Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem natrafiłam na zdjęcie Józefa Oppenheima, wykonane prawdopodobnie między rokiem 1911, a 1914. Zdjęcie przedstawia grupkę dzieci, chłopców w pumpach i dziewczynki w spódniczkach zapinających narty. Koło każdego zestawu leży kijek. Tak, dobrze przeczytaliście – kijek, nie – kijki. Zdjęcie przedstawia jeden moment roku (najprawdopodobniej) 1911, kiedy to narciarstwo było względnie nowym rodzajem aktywności, a kolej przyjeżdżała do Zakopanego dopiero od niedawna. Jest ono zrobione u północno-zachodniego podnóża Antałówki, na dzisiejszej ulicy Smrekowej, w tle widoczne są zabudowania dworcowe z charakterystycznymi cechami budownictwa austro-węgierskiego, których już dziś nie ma. Na dalszym planie dworzec kolejowy i słup czarnego dymu – czyżby smog w Zakopanem? No właśnie skąd ten dym?

Wróćmy jednak do początku. Skąd wniosek, że zdjęcie mogło być wykonane w tych właśnie latach? Wiadomo, że Józef Oppenheim zaczął fotografować zimą 1911, kiedy to udokumentował w ten sposób wycieczkę granią Rohaczy. Wiadomo także, że narciarstwo stawało się rozpoznawalną aktywnością pod Tatrami powoli mniej więcej od 1903 roku, w 1907 założono sekcję narciarską PTT, a w 1910 odbyły się pierwsze zawody. Narciarstwo zaczęło się stawać coraz bardziej popularne. Skąd więc wiadomo, że nie później niż 1914? Do 1914 roku jeżdżono równolegle z jednym kijem bambusowym – alpejskim i dwoma norweskimi. Potem wybuchła wojna, a po wojnie upowszechniły się dwa kijki. Na tym zdjęciu dzieci mają po jednym bambusowym kiju. Stawiam na rok 1911 ponieważ był to moment boomu narciarskiego i z pierwszej zakopiańskiej wytwórni Stanisława Zdyba wyszły pierwsze sztuki nart!

Czarnobiałe zdjęcie – fragment zdjęcia głównego. Chłopiec z jednym, bambusowym kijem narciarskim.

Gdybym miała zgadywać jaki to był miesiąc roku, to powiedziałabym, że marzec. Po pierwsze śnieg już częściowo zszedł z – widocznych w tle – zboczy Furmanowej, gołe gałęzie krzaków nie są obrośnięte ani szadzią, ani niczym wskazującym na wysoką wilgotność powietrza i mróz, nie leżą też na nich świeże czapy śniegu. Poza powyższym, dziecięce ubrania nie są bardzo ciepłe, niektóre z dzieci są tylko w swetrach, niewielu ma kurtki i nie wszystkie mają rękawiczki!

Jaki wówczas był standardowy strój na narty? Zajrzyjmy do „Podręcznika narciarstwa według alpejskiej szkoły jazdy”, wydanego w roku 1907, czyli zaledwie 4 lata wcześniej. Mariusz Zaruski – autor – pisze w ten sposób: Jako zasadę należy przyjąć ażeby odzież była wygodna, lekka i ciepła – żeby nie była wszakże zbyt ciepła, ponieważ odzież taka utrudniając transpirację skóry, powoduje ujemne dla zdrowia objawy. Podczas ruchu wystarczy lżejsze ubranie, koniecznym wszakże jest ciepłe okrycie na czas spokoju i odpoczynku.  Dalej pisze tak, a niemal wszystko zgadza się z fotografią: Spodnie nie tamujące ruchów, zapinane u dołu. Pod kurtką gruba włóczkowa koszulka, w rodzaju sweatera, koszula flanelowa lub bawełniana, pod koszulą – na ciele – koszulka siatkowa. Na nogach cholewki (sztylpy) grube wełniane (z wełny nieodtłuszczonej) lub filcowe, albo taśmy wełniane. Skarpetki wełniane – możliwie grube, pod któremi dobrze jeszcze mieć cieńsze bawełniane. Czapka wełniana gruba z klapami na uczy i daszkiem. (…) Rękawice grube, wełniane dwudzielne (z jednym palcem) zakończone sztylpami, które można na koniec rękawów naciągać.

Czarnobiałe zdjęcie – fragment zdjęcia głównego. Dziewczynka w spódniczce, schylona, zapina narty.

Dzięki opisowi możemy się domyślić jaki jest kompletny strój włącznie z bielizną. Tutaj jednak schematowi wymykają się dziewczynki  w spódniczkach, rozkloszowane spódniczki jednak jak wiadomo nie „tamują ruchów”, a jedna z nich ma na głowie robiony na szydełku kapelusik z kokardką. Po lewej stronie od grupki dzieci stoi ktoś, kogo nazwałabym instruktorem. Pewnie trochę marznie, bo dzieci są skupione i zaangażowane – a on – czeka. Ciekawą, niemal niewidoczną postacią jest dama w czerni z tyłu za dziećmi. Czarny płaszcz do ziemi i czarny kapelusz ożywiają białe ozdoby, żabot lub może tylko kołnierzyk i piórko upięte u kapelusza.

Najważniejszym elementem są narty! To z ich powodu zebrały się dzieci, to one stanowią centrum zainteresowania. Były niekwestionowaną nowością. Kiedy w 1907 roku zakładano klub narciarski nazywał się on Zakopiańskim Towarzystwem Łyżwistów. Na narty mówiono wówczas łyżwy, łyżby, kośle, lub z norweskiego skije. Narciarzy nazywano: nartnikami lub łyżnikami, coraz częściej jednak narciarzami.  Czym poza nieustandaryzowanym nazewnictwem różnią się te narty od tych dzisiejszych? Są całe z drewna, nie mają kantów, zapięcia i buty też nie przystają do współczesnych. Skąd dzieci miały narty? Najprawdopodobniej były to tzw. samoróbki… lub wyprodukowane w wytwórni u Zdyba, czy Szkole Przemysłu Drzewnego.

Czarnobiałe zdjęcie – fragment zdjęcia głównego. Dziewczynka w spódniczce zapina narty, widoczny jest typ zapięcia narciarskiego.

Jak o nartach pisze Zaruski? Narty są to długie, wązkie, zagięte z przodu deszczułki, służące do chodzenia i ślizgania się po śniegu. Narta składa się dwóch części: z drewnianej łyżwy i więźby, za pomocą której łyżwę przytwierdza się do nogi. Dalej następuje opis z jakiego drewna i jak wykonać łyżwę i jakie są rodzaje więźby czyli zapięcia. Kiedy oglądam detalicznie zdjęcie, widzę, że typ zapięcia to „więźba gurtowa”, która charakteryzowała się tym, że pięta była ruchoma, a zapięcia skórzane, do których buty mocowano przy palcach i pięcie. No i jeden kij bambusowy. Dlaczego jeden? W krajach Skandynawskich używano wtedy dwóch kijków, a w krajach alpejskich jednego. Uzasadnieniem było ukształtowanie eksplorowanego terenu i technika jazdy. Dwa kije przydawały się do chodzenia, a jeden do zjeżdżania. Jako, że buty były miękkie, zapięcia nie mocowały nogi sztywno, a kantów nie było, więc żeby zjechać „siadało” się na kiju, nim hamowało i nadawało kierunek skrętu. Żeby dobrze wyobrazić sobie zastosowanie jednego kijka trzeba pójść na biegówkach w stromy teren i poza trasę. Miękki but, ruchoma pięta, brak kantów, wąska narta i stromy zjazd.  Jazda na nartach w tamtym czasie wymagała wysiłku i kondycji – podchodzenia i udeptywania stoku. Nie było wyciągów, ratraków, ani innych ułatwień. Mimo tego, amatorów tego sportu z każdym rokiem przybywało.

Zajmijmy się ostatnim elementem zdjęcia, który pomimo, że na dalszym planie – jest bardzo monumentalny: to słup dymu. Nie widzimy skąd się ten dym wydobywa, ale jako, że jest to okolica dworca kolejowego, to mamy pewność, że jest to dym lokomotywy. Jak przyjrzymy się dokładnie, można nawet zobaczyć fragment pociągu.

Nie wiemy natomiast czy właśnie wjeżdża, wioząc eleganckich kuracjuszy pod Giewont, czy raczej zabiera ich z bajecznego pobytu w Zakopanem. Jednak z kierunku dymu łatwo czytamy, że kolej właśnie odjeżdża. Może to koniec sezonu zimowego? Początek marca? Kolej działa zaledwie od dziesięciu lat z niewielkim okładem, wciąż jest więc nowością, która zasadniczo wpływa na liczebność gości w Zakopanem. Trochę z tyło za dworcem, po lewej stronie, między dwoma świerkami jest słup – telegraficzny? Elektryczny? – obie możliwości są równie prawdopodobne. Słupy telegraficzne prowadzono wraz z linią kolejową, a elektryczność mogła pochodzić w elektrowni wodnej w Kuźnicach założonej przez hrabiego Władysława Zamoyskiego.

Czarnobiałe zdjęcie – fragment zdjęcia głównego. Słup telegraficzny lub elektryczny pomiędzy dwoma drzewami iglastymi.

Dokładne datowanie zdjęcia nie jest znane, moje przypuszczenie, że jest to marzec 1911 roku wynika z dedukcji, nie mam na to jednak niezbitych dowodów. Na fotografii nie rozpoznaję też nikogo konkretnego, z imienia i nazwiska. Gdyby jednak ktoś z Was miał w swoich rodzinnych zbiorach zdjęcie zrobione tego samego dnia, w tym samym gronie osób – piszcie do nas!

Kinga Zuber (kzuber@muzeumtatrzanskie.pl)

 

Źródła:

  1. Zdjęcie: Józef Oppenheim, Zbiory Cyfrowe Muzeum Tatrzańskiego im Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, https://muzeumtatrzanskie.pl/portal/
  2. Henryk Bobkowski i Mariusz Zaruski Podręcznik narciarstwa według alpejskiej szkoły jazdy, Gebethner i Wolf, Kraków 1907
  3. Beata Słama, Wojciech Szatkowski Magia Nart, Tatrzański Park Narodowy Wydawnictwa, Zakopane 2016
  4. Wojciech Szatkowski, Od „bambusa” do kijków tonkinowych, czyli to i owo o dawnych kijkach narciarskich, ski magazyn online, dostęp: 11.02.2020 https://skimagazyn.pl/2015/09/09/od-bambusa-do-kijkow-tonkinowych-czyli-to-i-owo-o-dawnych-kijkach-narciarskich/

Wpisz szukane wyrażenie