Co nowego w muzeum?

Wojciech Szatkowski, Pierwsze narty – pierwsze zjazdy – pierwsze szusy…

Wojciech Szatkowski, Pierwsze narty – pierwsze zjazdy – pierwsze szusy…

Zima nadchodzi nieśmiało na razie, ale przecież przyjdzie. Czas posiedzieć przy dobrej kawie i poczytać o dawnych, dobrych czasach, gdy Zakopane było „zimową stolicą Polski”. Na stronie Muzeum Tatrzańskiego rozpoczynamy cykl opowieści o historii narciarstwa. Opowiemy w nich o pionierskich zjazdach i wyprawach. Epoka, o której piszę, to epoka nart drewnianych. Mówi się, że narty były wtedy drewniane, ale ludzie z żelaza. Faktycznie, coś w tym stwierdzeniu jest. Patrząc na ich górskie i narciarskie osiągnięcia, trudno odmówić prawdy tym słowom. Początek XX wieku to czas pionierów nart, epoka „wyryp narciarskich”, pierwszych skoków i biegów. I epoka „mocnych nóg”, jak pisał o niej Kornel Makuszyński. Warto odpowiedzieć na kilka pytań. Z jakiego rodzaju drzewa produkowano dawny sprzęt? Jak te dawne narty sprzed 100 lat nazywano? Kto wreszcie w Zakopanem, jako pierwszy zajął się ich produkcją? Gdzie znaleziono najstarsze piktogramy naskalne przedstawiające narciarzy?

Norweskie sagi, podania i legendy…

Odpowiedź na to ostatnie pytanie jest stosunkowo prosta. W celu jej uzyskania bierzemy kurs na północ, kierując się w stronę kraju wikingów. Ojczyzną narciarstwa jest Norwegia. Warto wspomnieć, że pierwsze opisy zjazdów narciarskich pochodzą właśnie z tego kraju. W Opowiadaniach królewskich z 1060 roku znajdujemy fantastyczną historię narciarza Hemminga, który zjeżdżał na stromym klifie w Hornelen. Warto w kilku zdaniach opisać to miejsce w regionie Sogn og Fjordane.  To najwyższy morski klif w Europie. Urwiste, skalne zbocze, wznosi się na wysokość 860 m n.p.m. W dawnych czasach był on używany jako charakterystyczny punkt nawigacyjny przez żeglarzy. Z jednej strony klifu jest możliwy zjazd na nartach. Prowadzi on, oczywiście, nie w pionową czeluść przepaści, skierowaną ku fiordowi, lecz w drugą stronę, w kierunku gór. Wiedzie stromą i wąską rampą, podciętą z obydwu stron przepaściami. Po kilkuset metrach stok przechodzi w nieco łagodniejszy teren. Pewne jest jedno: to teren dla bardzo zuchwałych narciarzy. I tu zimą 1060 roku zagościł król Norwegii, Harald III Srogi (nor. Hardraada, Hårdråde – bezwzględny) ze swoją świtą. Był to władca okrutny, a w średniowiecznej Europie budził ogromny lęk. Być może także dlatego, że miał 210 cm wzrostu i nazywano go „piorunem północy”. Podczas odpoczynku zauważył śmiałego narciarza zjeżdżającego na nartach z Hornelen. Postanowił go poznać. Dostał się do niego i zażądał, by ten powtórzył swój wyczyn. Jednak próba miała być dużo trudniejsza niż wcześniejsze zjazdy Hemminga. Miał on zjechać, dla zabawy króla, stokiem w stronę stromego klifu, ale tak wykonać ostatni skręt, by znaleźć się tuż nad skrajem przepaści. „Królu, jeżeli chcesz mojej śmierci, nie musisz wysyłać mnie na górę” – miał powiedzieć odważny Hemming. Władca jednak był uparty i dzielny narciarz musiał spełnić jego zachciankę. Wyszedł na nartach jeszcze raz na urwisko. Rozpoczął zjazd i pięknymi łukami pokrył strome zbocze. Zbliżał się do króla i jego rycerzy, a wykonując obskokiem ostatni skręt, starał się spełnić życzenia władcy i skończył zakręt tuż nad urwiskiem. Niestety, stok był pokryty twardym, zlodzonym śniegiem i śmiały Norweg zaczął zsuwać się powoli w przepaść. Złapał odruchowo królewski płaszcz, lecz okrutny władca odpiął sprzączkę i narciarz razem ze szkarłatnym płaszczem runął w otchłań. Król tak skomentował to wydarzenie: „Tak oto w objęcia śmierci spada najdzielniejszy z dzielnych”. Harald był przekonany, że Hemming zginął.

Historia się jednak na tym nie skończyła. Król zszedł do fiordu i odpłynął drakkarem w siną dal. Okazało się wszelako, Hemming nie zginął. Podczas spadania w przepaść królewski płaszcz ponoć zahaczył o skały i śmiałek przeżył ekstremalny zjazd z Hornelen. Pamiętał o okrutnym królu i sześć lat później wziął udział w bitwie pod Stamford Bridge w Anglii, gdzie Harald III został pokonany przez wojska anglosaskie króla Harolda Godwinsona. Norweska wyprawa do Anglii była imponująca: trzystu drakkarów i ponad 6 tysięcy okrutnych wojowników normańskich. Wylądowali na wschodnim wybrzeżu Anglii i zajęli York. Wikingowie Haralda zostali jednak zaskoczeni i wybici przez liczniejszych od nich Anglosasów właśnie pod Stamford Bridge. Wedle jednego ze źródeł, król Harald miał polec trafiony strzałą w gardło przez… łucznika Hemminga. Zemsta narciarza została spełniona. Tylko 28 norweskich drewnianych drakkarów z tej wyprawy powróciło do kraju. Tyle norweskie sagi. Najstarsze ślady użycia nart w formie wyrytych na ścianach piktogramów, pochodzą z wyspy Rödöy w Norwegii. Podobne ślady (piktogramy) znaleziono w Załawrudze na terenie Rosji. Te dwa kraje śmiało można uznać za te, gdzie zrodziło się narciarstwo ponad 6 tysięcy lat temu.

Pierwsze opisy nart na ziemiach polskich

Sięgnijmy do końca XVI wieku. Pierwsze wiadomości o nartach w naszym kraju pochodzą z tego właśnie okresu, z czasów wypraw moskiewskich. W dziele Alexandra Gwagnina, Sarmatiae Europeo descriptio, wydanym w Krakowie w roku 1578, u Wierzbięty, po raz pierwszy zostało użyte słowo „narta, narty”. Przekład tekstu z łaciny brzmi:-

dziwny bieg na nartach…Pieszy zaś na Nartach (jako na wielu mieyscach w ruskich krajach ten się zwyczaj zachowuje) bardzo prędko po śniegu biegają. Narty są drzewiane, przydłuższe (żelazem podłożone ze spodu [1].

A więc tradycja używania słowa „narty” ma w Polsce ponad czterystuletnią historię.

Historia początków narciarstwa w Tatrach Polskich była już opisywana w różnego rodzaju źródłach, ale początkowy, nazywany też pionierskim, okres w historii narciarstwa w Tatrach, a więc lata 1894 – 1914, nie doczekał się na razie większego (bardziej wyczerpującego) opracowania. Ostatnie lata XIX wieku, bo o nich będzie tu szerzej mowa, to czas kiedy prawie nikt w Polsce podzielonej zaborami nie myślał o nartach poważnie. Sensacyjne trochę wiadomości o wyczynach Norwegów, Fridtjofa Nansena, o pierwszych zawodach w Tromsö i skokach narciarskich w Holmenkollen, długo traktowano z przymrużeniem oka. Wracający z Syberii polscy zesłańcy opowiadali po powrocie do kraju o tajemniczych „łyżach” do posuwania się po śniegu, używanych w Rosji przez Tunguzów, ale nikt tego nie brał poważnie [2].

Dowodem na to, jest chociażby wzmianka w  „Podręczniku narciarstwa” Bobkowskiego i Zaruskiego z 1908 r., gdzie na stronie 5 czytamy między innymi: „do roku 1907 znany był u nas tylko jeden rodzaj turystyki górskiej – turystyka letnia. Zgodnie też z tradycyami Zakopane ożywiało się na dwa, trzy miesiące w ciągu roku, poczem zapadało w długi sen zimowy”. Narciarstwo dopiero zaczęło silniej się rozwijać od momentu powstania ZON TT w 1907 r., pierwszych kursów, a także, od 1910 r., i pierwszych zawodów narciarskich.

Zapomniano już nawet nazwy „narta, narty”, po raz pierwszy użytej w źródłach polskich w 1578 r. przez Aleksandra Gwagnina [3] oraz w źródłach z XVII wieku, tj. u Wacława Dyamentowskiego [4] i w „Dzienniku” Jana Piotra Sapiehy [5]. Częściej z norweska mówiono o nartach „ski”, lub z rosyjska nazywano narty „łyżami”, lub nawet „łyżwami”. A jak pisał Barabasz pierwszych amatorów „białego szaleństwa” nazywano w Zakopanem z góralska „spuscocami” lub „skijorzami”, a tajemnicze przyrządy do chodzenia po śniegu nazywano z norweska „ski”. Zaruski pisał o narciarzach: „narciarz” i „nartnik”. Był człowiekiem zaboru rosyjskiego, stad wiec te nazwy.
Kolejne wzmianki o tajemniczych „ski”, pochodzą z lat osiemdziesiątych XIX wieku. Wiadomości o “tajemniczych norweskich ski”, o wyczynach Fridtjofa Nansena i informacje o pierwszych skokach i zawodach narciarskich (Tromsö, 1843 r.) pozostawały bardzo długo bez echa. Narty nazywano w tym archaicznym rzec można okresie „latającymi deskami”. Pierwszymi Polakami, którzy jeździli na nartach byli syberyjscy zesłańcy, między innymi dr J. Jodłowski, który po powrocie do kraju napisał artykuł o “łyżach” pod tytułem “Myślistwo w Syberii”. Opis ten pochodzi z czasopisma “Łowiec” z nr 11-12 z 1885 r. i jest to jedna z pierwszych wzmianek o nartach:

Są to deseczki cienkie 2 cm najczęściej cedrowe lub z modrzewia, szer. na około 20 cm, a długie powinny być tak (wg Tunguzów) by pozostawione na ziemi górnym końcem dosięgały nosa, końce a szczególniej przednie lekko ku górze zagięte. Deseczek tych dolną powierzchnię zwykle oklejają skórą z nóg renifera, krótkim a bardzo mocnym włosem pokrytą , kierunek włosa ku tyłowi. Na środku długość jest stała, bardzo wygodne na nogi zakładające się z rzemyków utwierdzone w którym stopa z łatwością wszelkie ruchy wykonać może tak, że chodzenie na stopa się opiera, deseczka nieco grubsza. Ostrożność jednak co do ruchu stopy zachować koniecznie należy, jeśli bowiem myśliwy zapomni, że jest w tajdze na łyżach utrzymujących go na powierzchni śniegu i stanie w trzeciej pozycji, wówczas przy pierwszym najmniejszym ruchu znika z widowni, wystają, tylko nad białym całunem części łyż robiąc drobne i niepewne ruchy, bo cały zagłębi się głową w dół. Im więcej stara się wydobyć, tym głębiej w puch śniegowy zapada. Jedyny ratunek uwolnić choć jedną stopę, co daje się uskutecznić, po odpoczynku , lecz nie doświadczenia i zimnej krwi. Sam po raz pierwszy, gdym się spod łyż na świat wystawił, męczyłem się godzinę nim zdołałem uwolnić nogę, następnie już z łatwością można się było na powierzchnię wydostać. Gdy są towarzysze to przy ich pomocy nie grozi tak długie przebywanie w zamarzniętym śniegu.
Przy chodzeniu na łyżach, gdy teren jest nierówny nieodzowny jest drążek do 2 metrów długi i na jednym końcu opatrzony hakiem żelaznym a na drugim krążkiem drewnianym, przymocowanym do drążka silnie za pomocą rzemyków . Przy wstępowaniu na pochyłości, włos krótki a mocny spodu łyż nie pozwala się im cofać, zwłaszcza jeżeli idący podpiera się drążkiem ( końcem z kółkiem) lub chwyta wyżej stojące drzewa krukiem. Schodząc z góry siada na drążek jak na koniu zanurzając mniej lub więcej w śnieg krążek i tym sposobem hamuje bardzo bystry pęd łyż. Wprawniejsi nie jeżdżą wierzchem na drążku, lecz chwytają go jak wiosło z boku i tym sposobem ułatwiają sobie jazdę o wiele więcej, bowiem ta manipulacja wpływa i na kierowanie.

Jak więc widać pierwsze wzmianki o nartach docierały do Polski, ale nie wzbudzały zainteresowania. Trudno się dziwić, był to okres zaborów. Pozostała nazwa: narty. W “Słowniku języka polskiego ” z 1904 r. czytamy: co to są narty: “Nart, Narta, narty, łyżwa do ślizgania po lodzie, śniegu. Rusini na nartach bardzo prędko po wierzchu śniegu biegają, a te narty są drzewiane, przydłuższe, żelazem podłożone od spodu, na dwa albo trzy łokcie wzdłuż, które na nogi miasto trepek włożywszy, kosturkami przydłuższemi na końcach zaostrzonemi podpierając, bardzo prędko wciąż biegąją”.
Mówiąc o tych czasach, nazwijmy je pionierskich dla tatrzańskiego narciarstwa (przełom XIX i początek XX wieku), trzeba sobie zadać kilka pytań, a więc: kiedy i za czyim pośrednictwem, narty zwane wtedy jeszcze „ski”, znalazły się pod Giewontem i na Górnych Węgrzech? Gdzie wcześniej? Kto pierwszy jeździł na nartach i odbył pierwsze wycieczki zimowe na „ski” w góry? Kiedy i gdzie rozegrano pierwsze zawody narciarskie? Jakie były wreszcie pierwsze popularne trasy narciarzy sprzed ponad 100 lat? Kto i gdzie produkował pierwszy sprzęt sportowy? Takich i podobnych pytań mogłoby być więcej, ale spróbujmy po kolei znaleźć na nie odpowiedź. Chociaż tak naprawdę należy stwierdzić, że pewnych odpowiedzi na powyższe pytania nie możemy udzielić. W historii narciarstwa w Tatrach, zwłaszcza końca XIX wieku i początku XX wieku. Wiele jest bowiem kwestii do końca nie wyjaśnionych. Tajemniczych.

Pierwsze narciarskie próby po południowej stronie Tatr…

Słowacka historiografia narciarska podaje (Mahajdik, Štofan i inni), że pierwsze narty w Tatrach pojawiły się po ich południowej stronie, obecnie słowackiej, a wówczas w latach 60-tych i 70-tych XIX wieku będących częścią Węgier (Górne Węgry). Bliski był stąd kontakt z Austrią i Węgrami, dlatego pionierskie próby użycia nart rozpoczęły się po południowej stronie Tatr. I to prawie 20 lat wcześniej niż po stronie południowej. Już ok. 1865 r. dr Karoly Cornidesz, lekarz z Wielkiej koło Popradu i ze Smokowca, przywiózł parę nart z podróży po Norwegii, podczas swojej długiej emigracji w Anglii [6] . Posiadamy wiadomość, że na tych nartach nie jeździł, lecz ozdabiały one jedynie gabinet owego lekarza [7] . Na Spiszu jeżdżono na nartach już od 1876 r. (tak podaje Paryski). Używał ich za to Kamillo Lersch. Już w latach 80-tych XIX wieku rozpoczęła się produkcja nart na Górnych Węgrzech, w Liptowskim Mikulaszu wyrabiał od 1887 r. według wzorów norweskich mistrz Jan Strižka, a potem rozpoczęły taką produkcję inne małe zakłady rzemieślnicze w tym regionie [8]. Duży wpływ na rozwój narciarstwa w Górnych Węgrzech miał Węgier, pochodzący z Dolnego Kubina, dr Mikulaš Szontagh (1834 – 1899). Ten dobrze wykształcony lekarz pracował najpierw w Budapeszcie, po wykryciu groźnej choroby gruźlicy, najpierw objął posadę lekarza w Korytnicy, a następnie w 1873 r. rozpoczął pracę, jako lekarz w starym Smokowcu (jako kierownik zakładu wodoleczniczego). W 1875 r. założył nowy Smokowiec i wybudował tam pierwsze sanatorium przeciwgruźlicze u stóp Tatr. W tym okresie następuje poprawa jego zdrowia. Jako jeden z pierwszych sprowadził w Wysokie Tatry narty, które z przyjaciółmi używał do turystyki zimowej i polowań. Wykonywał narciarskie tury do Dolin Sławkowskiej i Batyżowieckiej, z Gierlachowskiego Kotła wszedł na Mały Gierlach, a w 1880 r. dokonał drugiego wejścia zimowego na Sławkowski Szczyt,

Narciarstwo wprowadził do programu rehabilitacji kuracjuszy przyjeżdżających do Smokowca. Paryski podaje, że używał podczas swoich 127 wycieczek zimowych w Tatry w latach 1873-1895, karpli nie nart, ale ta informacja nie znajduje potwierdzenia w innych źródłach. Do rozwoju sportów zimowych w rejonie Smokowca przyczynił się także Dezider Reichart senior (1871 – 1933), zarządca smokowieckich zakładów wodoleczniczych, który wybudował tor saneczkowy z Siodełka, propagował curling, a także skoki narciarskie [9]. Także pierwszy kurs narciarstwa został zorganizowany w Tatrach węgierskich w 1899 r. dla wojskowych. Ćwiczono między innymi koło Szczyrbskiego Jeziora, a kurs zakończyły zawody narciarskie – bieg ze Szczyrby do Wielkiego Sławkowa.

Wpływ na rozwój sportów zimowych w Tatrach węgierskich miał także dr Michal Guhr (1873 – 1933), który wybudował dom wodoleczniczy w Tatrzańskiej Polance a w 1907 r. sanatorium dla chorych na gruźlicę. Podczas pobytu w Davos w Szwajcarii w 1901 r. zapoznał się z nartami i ich użyciem. W 1907 r. zaczął używać nart typu lilienfeldzkiego z wiązaniem Zdarsky’ego. Potem podczas pobytu w Norwegii udoskonalił swój kunszt narciarski, a w 1910 r. zorganizował pierwszy kurs narciarstwa dla turystów w Tatrzańskiej Polance [10]. We współpracy z Węgrami zorganizował pierwsze zawody narciarskie w Wysokich Tatrach w Tatrzańskiej Polance (były to pierwsze narciarskie Mistrzostwa Węgier). 13 stycznia 1903 r. Karoly Jordan i Karol Englisch dokonali pierwszego w Tatrach wejścia szczytowego na nartach. Był nim wierzchołek Krzyżnego Liptowskiego (ok. 2040 m). Świadczy to o tym, że po południowej stronie Tatr rozwój narciarstwa następował szybciej niż po północnej. Takie informacje podaje Wielka Encyklopedia Tatrzańska Paryskich w haśle narciarstwo [11]. W tym też okresie miało miejsce wiele innych, niemniej ważnych wejść narciarskich na tatrzańskie szczyty: w latach 1905-1906 Peter Havaš ze Szczyrbskiego Jeziora wszedł z nartami na Osterwę i Krótką. A. Martin z E. Bauerem weszli w 1906 r. Koprową Doliną na Koprowy Szczyt. W 1911 r. polski przewodnik tatrzański Stanisław Gąsienica-Byrcyn i J. Borkowski zjechali na nartach z Krywania. J.A. Hefty z przyjaciółmi w dniu 9 lutego 1909 r. zjechał z Małej Wysokiej do Doliny Wielickiej. W 1912 r. pięciu narciarzy przeszło na nartach granią Tatr Bielskich przez Przednie, Zadnie Jatki, Szalony Wierch na Przełęcz pod Kopą [12]. To oczywiście niekompletny wykaz pierwszych wejść narciarskich w Tatrach węgierskich, wymienione tutaj powyżej przykłady to wyłącznie kilka wybitnych wycieczek narciarskich w Tatrach węgierskich. Jak więc widać pierwsze narciarskie próby miały miejsce w Tatrach Węgierskich.

Śladami Stanisława Barabasza
Pierwszy narciarz w Zakopanem, Stanisław Barabasz, używał nart o 2- metrowej długości. Swoją narciarską karierę rozpoczął w 1888 r. od sporządzenia jeszcze prymitywnych nart. W wydanych w 1914 “Wspomnieniach narciarza” pisał:

Znalazły się dwie deski, jedna jesionowa, druga bukowa. Ale to nie szkodzi, dobrze, że i takie są. Wystrugał je stelmach, ale tak cienko, jak gdyby miały służyć za linię do tablicy szkolnej…Zaostrzone końce wyparzyło się w gorącej wodzie i wygięło nad ogniem.

Te pierwsze, prymitywne łyżwy, czyli narty, Barabasz przymocował sznurkiem do nóg i używał ich z powodzeniem w czasie polowań. Narta Barabasza znajduje się w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem. Ma długość 2 m, szerokość 7, 8 cm, w najgrubszym miejscu ma 1cm (pod stopą), a na końcu i początku narty te miały 0,5 cm ! czyli rzeczywiście, jak pisał Barabasz mogłyby służyć jako linia do tablicy. Tak były cienkie.
Zachowała się tylko jedna narta Barabasza, ponieważ druga prawdopodobni spłonęła wraz ze schroniskiem na Hali Pysznej w 1945 r. Nie zachowały się oryginalne wiązania narciarskie. Narta znajduje się w zbiorach Działu Sztuki Muzeum Tatrzańskiego. Później Barabasz sporządził dla swoich celów nowe, krótsze narty o długości 1,7 m z więźbą metalową podobną do więźby Zdarsky’ego, swego pomysłu szerokość – 9 cm z przodu, przy wiązaniu- 7cm. Na narcie znajdują się inicjały właściciela “SB”– Stanisław Barabasz. Jeśli chodzi o najstarsze narty to w zbiorach MT znajdują się narty z terenów Karpat Wschodnich na których Józef Schnaider wyszedł na Howerlę (w marcu 1897 r). Wymiary: długość: 205 cm, szerokość; z przodu – 9, pod stopą – 8 cm, szerokość – pod stopą – 2,5 cm, z przodu i tyłu – 1 cm. Narty powstały w warsztacie J. Langera w Kannsberg na Morawach i posiadają więźbę trzcinową. O kolejnych, cennych nartach z naszej kolekcji i dalszych historiach związanych z początkami polskiego narciarstwa w następnym odcinku.

Tekst: Wojciech Szatkowski, Muzeum Tatrzańskie

[1] Narciarstwo Polskie, T.1, Kraków 1925, art. R. Kordysa, Początki polskiego narciarstwa, s. 18.

[2] Dowodem na to, jest chociażby wzmianka w  „Podręczniku narciarstwa” Bobkowskiego i Zaruskiego z 1908 r., gdzie na stronie 5 czytamy między innymi: „do roku 1907 znany był u nas tylko jeden rodzaj turystyki górskiej – turystyka letnia. Zgodnie też z tradycyami Zakopane ożywiało się na dwa, trzy miesiące w ciągu roku, poczem zapadało w długi sen zimowy”. Narciarstwo dopiero zaczęło silniej się rozwijać od momentu powstania ZON TT w 1907 r., pierwszych kursów, a także, od 1910 r., i pierwszych zawodów narciarskich.

[3] Aleksander Gwagnin pierwszy w Polsce pisał o nartach w swoim dziele „Sarmatiae Europae descriptio”, wydanym u Wierzbięty w 1578 r. Opis zawiera dodatkowo rycinę przedstawiającą dwóch narciarzy idących na nartach (jeden trzyma w ręku włócznie, którą się podpiera jak kijem narciarskim, a drugi ma łuk.

[4] Wacław Dyamentowski jest chronologicznie drugim autorem piszącym w Polsce o nartach. Brał on udział w wyprawie wojsk polskich na Moskwę w okresie „dymitriad”, a konkretnie należał do orszaku Maryny Mniszchówny w jej wyprawie z 1606 r. z „Dyariusza” Dyamentowskiego pochodzi informacja opatrzona datą 5 marca 1608 r.: …dnia jednego wyszło z miasta (Moskwy) coś ludzi, przeciw którym wypadło z obozu (Dymitra) kilkaset człeka na nartach i wielką szkodę w miejskich uczynili (fragment tekstu za Romanem Kordysem, Początki polskiego narciarstwa, w: Narciarstwo Polskie, Kraków 1925, t. 1, s. 19).

[5] Jan Piotr Sapieha, podobnie jak Dyamentowski, brał udział w wyprawach Dymitra Samozwańca na Moskwę i jest trzecim polskim autorem piszącym o narciarstwie. Wymienia on w „Dzienniku” kilka razy słowo „narty” obok słowa rosyjskiego pochodzenia „łyżnik” – czyli „narciarz”. Opisuje on narciarzy pod datami 27 lutego, 13 marca, 27 marca 1609 r.  i 14 lutego 1610 r. Podaje on, że wojska carskie liczyły tysiące „łyżników”, czyli narciarzy (fragment tekstu za Romanem Kordysem, Początki polskiego narciarstwa, w: Narciarstwo Polskie, Kraków 1925, t.1, s. 19).

[6] Informację o tych najstarszych nartach na terenie Słowacji pisze także Bohuslav Štofan, Dejiny horskèho lyžovania. Skialpinizmus, Tatrzańska Łomnica, 2008, s. 12. Autor, tak jak Machajdik, podaje, że nie wiadomo czy dr Cornidesz na nich jeździł, czy tylko była to dla niego pamiątka z długiego pobytu na emigracji. Nie można jednak wykluczyć, że Cornidesz używał nart do wycieczek  (nawet sporadycznie, ale mógł) – przyp. W.S.

[7] Igor Machajdik, Beginning of skiing in SlovakiaWinter! Sport! Museum! Materiały pokonferencyjne z: 3rd  FIS Ski History Conference (3. Konferencji Historyków Narciarstwa FIS), Mürzzuschlag-Graz (Austria) 2004, s. 49-50.

[8] Bohuslav Štofan, Dejiny horskèho lyžovania. Skialpinizmus… s. 12. Jeżeli jest to informacja prawdziwa, a podawaną w publikacji drukowanej należy przecież uznać za prawdziwą, to wytwórczość nart na terenie Górnych Węgier wyprzedziła w tym względzie Zakopane i północną część Tatr o 13 lat, czyli o dość długi okres. Być może Strižka wykonywał narty na zamówienie wojska. Wojska austro-węgierskie miały bowiem w cyklu szkoleniowym zajęcia na nartach – przyp. W.S.

[9] Bohuslav Štofan, Dejiny horskèho lyžovania. Skialpinizmus… s. 16.

[10] J. w. s. 17.

[11] Z. Radwańska-Paryska, W. Paryski, Wielka Encyklopedia Tatrzańska, Poronin 1995, s. 799.

[12] Wykaz wejść narciarskich wg: Bohuslav Štofan, Dejiny horskèho lyžovania. Skialpinizmus, s. 20.

Wpisz szukane wyrażenie